logo

logo uswps nazwa 3

Projekt Azja

Nowy język amerykańsko-chińskiej rywalizacji

W Anchorage na Alasce 18 marca odbyło się pierwsze spotkanie administracji amerykańskiego prezydenta Joe Bidena z przedstawicielami władz Chińskiej Republiki Ludowej: Yang Jiechim, dyrektorem Biura Centralnej Komisji Spraw Zagranicznych Komunistycznej Partii Chin oraz ministrem spraw zagranicznych, Wang Yim. Ze względu na niespodziewanie ostry przebieg spotkanie było szeroko komentowane w mediach całego świata i stało się sygnałem rozpoczęcia nowego etapu w stosunkach dyplomatycznych między USA i Chinami – pisze dr hab. Marcin Jacoby, prof. Uniwersytetu SWPS, kierownik Zakładu Studiów Azjatyckich.

Chińscy wysłannicy odmówili wejścia w dobrze nam znaną amerykańską narrację odwołującą się do ładu światowego i wartości demokratycznego świata. Zamiast tego przeprowadzili szeroką krytykę amerykańskiej polityki zagranicznej: interwencji militarnych na całym świecie, wykorzystywania siły wojskowej i kontroli globalnego obiegu finansowego do zmuszania innych państw do uległości, przestarzałego, zimnowojennego sposobu myślenia, podwójnych standardów moralnych. W odpowiedzi na amerykańskie zarzuty dotyczące łamania praw człowieka, w Hongkongu i Xinjiangu mówili o „mordach na czarnoskórych Amerykanach, które przecież nie są problemem powstałym w ostatnich czterech latach”. W bardzo bezpośrednich słowach zaapelowali do amerykańskich gospodarzy spotkania, by zajęli się licznymi problemami społecznymi i kwestiami praw człowieka w samych Stanach Zjednoczonych, podkreślając przy tym, że w przeciwieństwie do USA, władza w Chinach cieszy się niezwykle szerokim poparciem społecznym.

Przebieg spotkania w Anchorage można by zbyć wzruszeniem ramion i stwierdzeniem, że to tylko kolejna dyplomatyczna utarczka słowna. Moim zdaniem tak jednak nie jest. Polityczna wymiana zdań pokazała, że na Alasce spotkały się dwie odmienne cywilizacje, których przedstawiciele myślą i wypowiadają się w różny sposób. To, czy uda im się porozumieć będzie miało ogromny wpływ na losy świata w najbliższych dziesięcioleciach. Choć jako Polakom i Europejczykom niewątpliwie bliżej nam do amerykańskiej perspektywy, warto spojrzeć z bliska, do jakich wartości i kategorii pojęciowych odwoływali się w swoich przemówieniach dwaj chińscy dyplomaci. Niezależnie od tego, czy uważamy ich argumentację za uzasadnioną.

Harmonia i pokój

W chińskim dyskursie politycznym niemal nieustannie można słyszeć o dążeniu do harmonii i umiłowaniu pokoju. Oba słowa łączy zresztą po chińsku ten sam znak „he”, są więc bardzo blisko ze sobą spokrewnione. Odwołują się do pragnienia równowagi, które jest głęboko zakorzenione w starożytnej myśli chińskiej i manifestuje się w filozoficznych podstawach zarówno konfucjanizmu, jak i taoizmu. Znajdujemy je w sztuce, muzyce czy medycynie chińskiej. Harmonia to stan idealny, a wszelkie zachowania ekstremalne zakłócają ten stan i powinny być napiętnowane. Chińczycy przedstawiają siebie jako „naród miłujący pokój”, a swoją historię jako dzieje państwa łagodnego i tolerancyjnego.

Tak oczywiście nie jest i nawet szybkie spojrzenie na dzieje Chin pokazuje nam tysiące wojen, powstań chłopskich, rzezie ludności, ekspansję terytorialną i tragedie podobne do tych, jakich przez wieki doświadczali mieszkańcy Europy. W odpowiedzi Chińczycy podkreślają, że obcy jest ich kulturze etos rycerza, zdobywcy, odkrywcy dzikich lądów i kolonizatora, który napędzał europejską ekspansję i globalną dominację. Chińczycy twierdzą, że zamiast zagarniać ziemie innych ludów i przyporządkowywać je sobie siłą, Państwo Środka dążyło raczej do współpracy i obopólnych korzyści. Chińscy wysłannicy w Anchorage kilkakrotnie przeciwstawili chińskie zamiłowanie pokoju oraz amerykańskie opieranie się na sile wojskowej i nadużywaniu rozwiązań militarnych.

Dialog i współpraca

Potęga cesarstwa chińskiego przez wieki bazowała przede wszystkim na sile handlu – do stolicy regularnie przybywali kupcy z tak dalekich krain, jak Półwysep Arabski, chińskie banki kontrolowały ruch pieniądza w niemal całej Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej, a chińskie dżonki handlowe dominowały w obrocie towarowym od Indonezji po Filipiny. Dobry kupiec potrafi dogadać się z każdym i z każdym robić interesy. Niezależnie od wyznania, języka, poglądówczy pochodzenia. Współcześnie dokładnie takie podejście stało za chińskimi inwestycjami na Półwyspie Indochińskim i w Afryce od lat 90., a dziś jest dewizą Inicjatywy Pasa i Szlaku. Chiny swoim partnerom handlowym z zasady nie stawiają żadnych warunków wstępnych dotyczących transparentności, praworządności czy swobód obywatelskich. Liczy się tylko biznes. Są tak samo skuteczne w handlu z Unią Europejską i USA, jak i z reżimami autorytarnymi. Nawet surowe warunki porozumienia handlowego tzw. pierwszej fazy, wymuszone przez Donalda Trumpa na przełomie 2019 i 2020 r., nie zdołały wytrącić z równowagi władz chińskich. Jej przedstawiciele wierzą niezmiennie, że tam, gdzie obydwie strony widzą interesy, tam możliwy jest dialog i współpraca. Chińscy dyplomaci w marcowym starciu na Alasce wielokrotnie podkreślali, że mimo różnic ideologicznych i napiętych relacji zawsze są gotowi usiąść z Amerykanami do stołu negocjacyjnego.

Każda cywilizacja i każdy naród ma taki system, jaki mu najbardziej odpowiada

Na krytykę ze strony zachodniego świata, że Chiny popierają systemy autorytarne (np. Iran i Koreę Północną) i same gnębią swoich obywateli (w Xinjiangu i Hongkongu), władze w Pekinie odpowiadają następująco: demokracja parlamentarna nie jest uniwersalnym rozwiązaniem do zastosowania wszędzie na świecie, a tym bardziej systemem obiektywnie górującym nad innymi.

Odwołują się przy tym najpierw do swojej długiej historii imperialnej, by później z rosnącą dumą wyliczać niekwestionowane sukcesy ekonomiczne i społeczne chińskiej transformacji ostatnich 40 lat pod rządami Komunistycznej Partii Chin. Nawołują demokracje zachodnie do szacunku dla systemów wypracowanych przez inne państwa i inne cywilizacje na zasadach wzajemności: my nie mówimy wam, żebyście pozbyli się demokracji i wprowadzili system monopartyjny, taki jak nasz, więc wy również uszanujcie naszą drogę „socjalizmu o chińskiej specyfice”.

Wpisuje się to w szerszy, postkolonialny dyskurs podważający uniwersalny charakter wartości wypracowanych przez kulturę europejską. Badacze i politycy od Chin po Indie podkreślają, że ich starożytne cywilizacje mają swoje własne wartości, takie jak odpowiedzialność społeczna czy nacisk na dobro kolektywne zamiast na wolność jednostki. A zamiast dyskutować, który zestaw wartości jest lepszy, wystarczy przyjąć, że każdy ma swoje i powinien się tego trzymać. Chińczycy w Anchorage dali Amerykanom jasno do zrozumienia, że ci nie mają monopolu na prawdę i powinni powstrzymać się od ocen polityki chińskiej w kategoriach moralnych.

Zacznij od siebie, zanim będziesz pouczać innych

18 marca Amerykanie usłyszeli, że stracili moralne prawo do pouczania innych narodów i że powinni zająć się swoimi własnymi problemami, zanim zaczną krytykować innych. Te uwagi idą dalej niż tylko wypunktowanie amerykańskich niepowodzeń w walce z pandemią, chaosu politycznego czasu ostatnich wyborów prezydenckich czy napięć rasowych. Chińczycy odwołują się do konfucjańskiego etosu samodoskonalenia, w myśl którego człowiek, który sam nie świeci przykładem, nie jest wiarygodny i przez to spotyka go klęska. Konfucjański idealny władca zaczyna od siebie, potem zajmuje się własną rodziną, wioską, powiatem. Dopiero na sam koniec jest gotowy stawić czoło odpowiedzialności rządzenia całym państwem. Krytyczne spojrzenie do wewnątrz i na samego siebie jest stale obecne w kulturze chińskiej. Właśnie do tego nawiązywał Yang Jiechi, gdy w ostrych słowach odpowiadał na amerykańską krytykę chińskiej polityki w Hongkongu.

Gra na nowych zasadach

Jak często bywa, tłumaczenie na język angielski słów Yang Jiechiego i Wang Yiego, których słuchali na żywo Antony Blinken i Jake Sullivan, nie było idealne. Również dlatego, że chińscy dyplomaci nie robili przerw, które umożliwiłyby tłumaczce dokładniejszy przekład fragment po fragmencie. Wiele treści pozostało nieprzekazanych, a wydźwięk innych uległ złagodzeniu. Jestem jednak pewien, że Amerykanie później dokładnie przestudiowali wypowiedzi swoich chińskich gości i odkryli, jak bezpardonowa i bolesna była krytyka pod ich adresem.

Chińscy politycy to wytrawni gracze i w Anchorage oglądaliśmy zapowiedź tego, jak mogą wyglądać kolejne spotkania przedstawicieli tych dwóch, coraz ostrzej rywalizujących ze sobą mocarstw. Dalszy dialog możliwy będzie tylko wtedy, gdy Amerykanie lepiej przygotują się do kolejnych rozmów – z większą pokorą dla cywilizacji Państwa Środka. Uda im się oprzeć chińskiej sile perswazji, jeśli lepiej poznają swojego adwersarza i będą potrafili konstruować riposty działające nie tylko w naszym, ale też chińskim kręgu kulturowym. Na razie dali prezent obywatelom ChRL, którzy z radością i satysfakcją wysłuchali, jak chińscy dyplomaci rugają swoich amerykańskich odpowiedników na ich własnym terenie.

258 marcin jacoby

O autorze
prof. Marcin Jacoby

Sinolog, tłumacz, ekspert zajmujący się zagadnieniami polityczno-społecznymi regionu Azji Wschodniej, szczególnie Chin i Republiki Korei. Na Uniwersytecie SWPS kieruje Zakładem Studiów Azjatyckich i prowadzi zajęcia z zakresu wiedzy o Chinach i Azji Wschodniej: literatury, sztuki i dyplomacji kulturalnej.

 

kanały

zobacz też

strefa psyche strefa designu strefa zarzadzania strefa prawa logostrefa kultur logo