strefa PRAWA logo4

logo uswps nazwa 3

Zbrodnia i kara po polsku – jak sądy traktują zabójców

W „Zbrodni i karze” były student prawa zabija starą lichwiarkę, by zagarnąć jej majątek. Jest przekonany o moralnym uzasadnieniu swojego czynu. Podczas procesu zostaje skazany na ośmioletnią syberyjską katorgę. A jakie kary za zabójstwa orzekają polskie sądy? Czy zawsze mają dostateczne dowody, aby kogoś skazać? Jaka jest wykrywalność zbrodni? Co oznacza ciemna liczba przestępstw? Czy częściej zabijają kobiety, czy mężczyźni? Między innymi o tym rozmawiamy z dr hab. Teresą Gardocką, prof. Szkoły Prawa Uniwersytetu SWPS.

Alicja Szewczyk-Firek, redakcja stron internetowych Uniwersytetu SWPS: Na jakiej podstawie ktoś zostaje skazany za zabójstwo?

Prof. Teresa Gardocka: Procesy dzielą sią na takie, w których śledczy dysponują bezpośrednim dowodem popełnienia zbrodni, oraz na procesy poszlakowe.

Dowodem bezpośrednim jest np. zeznanie świadka zdarzenia.

Jeśli chodzi o proces poszlak – nie ma świadka zbrodni, ale łańcuch zdarzeń składa się tak, że wszystko kieruje uwagę organów ścigania na jedną konkretną osobę. Według teoretyków prawa łańcuch poszlakowy musi być zamknięty, tzn. nie ma w nim luki i wyklucza inny przebieg zdarzenia. W praktyce sędziowie nie dochodzą do żadnego podobnego wniosku – ani że łańcuch poszlak jest zamknięty, ani że nie jest możliwy inny przebieg zdarzenia – a mimo to skazują.

Tak właśnie przydarzyło się Ricie Gorgonowej w 1931 r. Był to czas, kiedy nie robiono jeszcze porównawczej analizy grup krwi, nie analizowano DNA. Gorgonowa miała skaleczoną rękę, a w pokoju jej domniemanej ofiary, Lusi Zarembianki, była zbita szyba. Brat Lusi, który miał wtedy 14 lat, stwierdził, że widział jakąś sylwetkę, która przypominała Gorgonową. Zdaniem sędziów miała motyw. Lusia, córka jej konkubenta, nienawidziła jej, ale nie było żadnych dowodów na to, że ona miała w stosunku do 17-letniej dziewczyny podobne odczucia. Skazano Gorgonową najpierw na karę śmierci, ale ponieważ była w ciąży, zamieniono jej karę na dożywocie. Następnie w wyniku apelacji otrzymała karę 8 lat pozbawienia wolności. Siedziała w więzieniu w bydgoskim Fordonie, a w 1939 r. wszystkie więźniarki z Fordonu wypuszczono – a więc także i Gorgonową – i ślad o niej zaginął. Po latach córka i wnuczka Gorgonowej wniosły o wznowienie procesu, twierdząc, że nie było w nim pewnych dowodów. Dzisiaj nie da się już odtworzyć tych zdarzeń, choć później podejrzenia padły na zupełnie innego człowieka, który był ogrodnikiem. W zabójstwie pojawił się motyw seksualny. Lusia miała poranione narządy płciowe, ale nie została wykorzystana seksualnie.

W każdym razie jest to sprawa pokrętna i nie do końca jasna. Już nigdy zapewne nie dowiemy się, jak było naprawdę.

Czy opowie nam Pani o jakimś współczesnym procesie poszlakowym?

Przykładem może być słynna sprawa Ultimo, dotycząca zdarzenia z 1997 r. Beata K. była ekspedientką w sklepie znajdującym się na Nowym Świecie w Warszawie. Padło na nią podejrzenie o kradzież. Po kilku dniach została zwolniona z pracy na podstawie tego podejrzenia, które później okazało się prowokacją. Właściciele sklepu podstawili kobietę, która kupiła spodnie. Jak ekspedientka kończyła pracę, w sklepie nie było ani spodni, ani pieniędzy za spodnie, więc zwolnili ją za kradzież. Po kilku dniach ktoś przyszedł do sklepu z rewolwerem i zastrzelił właściciela, a jego żonę zranił. Żona właściciela, Anna Jaźwińska – jak tylko odzyskała świadomość w szpitalu – powiedziała: „Strzelała Beata” i dalsze śledztwo było oparte na tych właśnie słowach. Beata K. była sądzona za umyślne zabójstwo, a zlekceważone zostały inne dowody. Jaźwiński, zastrzelony właściciel sklepu, miał świeże ślady pobicia, i to takiego w stylu gangsterskim. Zostało to zlekceważone i w pierwszej instancji skazano Beatę K. Złożyła apelację, skazano ją drugi raz, a później uniewinniono. W czwartym procesie skazano ją na 25 lat pozbawienia wolności i odsiaduje ten wyrok. Ale niektórzy z zespołu sędziów, który ją uniewinnił, mówili, że ich zdaniem to nie ona zabiła, tylko ktoś, kto się na nią ucharakteryzował, wiedząc, że ona ma powody, ma motyw. Sprawa nie jest oczywista.

W procesie poszlakowym nietrudno więc o pomyłkę, ale sędziowie muszą coś orzec.

Dokładnie. Podobny był proces profesora Kazimierza Tarwida. W latach 50. XX w. profesor Tarwid, ekolog, możliwe, że zabił żonę. Teresa Tarwid umarła otruta cyjankiem, a że profesor miał kochankę, śledczy poszli tym tropem – skoro miał kochankę, to chciał się pozbyć żony. Według organów ścigania to ten motyw zadecydował, że Tarwid podał truciznę. Pomyłka co do tego była wykluczona, dlatego że żona przyniosła truciznę do domu na jego polecenie. Pracowała w laboratorium, a profesor przekonał ją, że w jego laboratorium skończył się cyjanek, który był potrzebny do robienia preparatów. To była bardzo istotna poszlaka.

W pierwszej instancji Tarwid został skazany, w drugiej – zwrócono sprawę do ponownego rozpoznania, później znowu został skazany, a na koniec zwrócono do ponownego rozpoznania i został prawomocnie uniewinniony. To uniewinnienie się utrzymało, wyszedł jako niewinny, ale podczas procesu siedział kilka lat w areszcie tymczasowym.

Jaka jest wykrywalność zabójstw w Polsce?

Zabójstwo jest przestępstwem o bardzo wysokiej wykrywalności – w Polsce przekracza 90%. Wykrywalność stwierdzonych zabójstw oznacza, że człowiek zginął nagłą śmiercią spowodowaną przez osobę trzecią i my tego sprawcę śmierci znajdujemy.

W kryminologii używa się określenia „ciemna liczba przestępstw”. Co ono oznacza?

Ciemna liczba przestępstw to pojęcie używane przez kryminologów, które oznacza, że intuicyjnie czujemy, że przestępstw jest więcej niż stwierdzonych oficjalnie, ale nie potrafimy ich zidentyfikować bądź udowodnić.

Gdzie szukać trudnej do wychwycenia ciemnej liczby zabójstw?

Policja dąży do tego, żeby mieć wysoką wykrywalność i zajmuje się każdym przypadkiem nagłej śmierci. Najprostszy przykład: człowiek był młody i zdrowy, wyszedł z domu, przewrócił się i umarł. Ktoś się powiesił albo go powiesili. Inny zatruł się gazem z piecyka w łazience albo ktoś spowodował, że człowiek zatruł się gazem. Nie wiadomo, jak było. Policja – jeżeli nie ma wyraźnych wskazówek, że ma do czynienia z zabójstwem – dość chętnie rezygnuje z opisywania tego zdarzenia jako zabójstwo. Motywuje to następująco: człowiek zatruł się czadem – prawdopodobnie nieszczęśliwy wypadek; człowiek się powiesił – prawdopodobnie samobójstwo. Śledztwo w kierunku stwierdzenia, czy ktoś się do tej śmierci nie przyczynił, jest bardzo szybko odsuwane na boczny tor. Bada się to bardzo powierzchownie – np. czy w rodzinie ktoś nie miał interesu, żeby spowodować śmierć – ale dość szybko się z tego rezygnuje. Wszyscy badacze, którzy przyglądają się przypadkom nagłej śmierci, które umorzono jako nieszczęśliwy wypadek albo samobójstwo, mają w wielu przypadkach wątpliwości, czy ktoś nie przyczynił się do śmierci człowieka. To jest właśnie ciemna liczba.

Czy można oszacować ciemną liczbę zabójstw?

Ciemna liczba w przypadku zabójstw jest dość trudna do oszacowania. Być może jest to jedna piąta liczby zabójstw, być może więcej.

A wykrywalność sprawców?

Wykrywalność sprawców jest wysoka. Przed wojną zabójstw dokonywano o wiele częściej. Było więcej ludności i obszar kraju był przed wojną większy, więc i zabójstw było wyraźnie więcej. W latach 30. XX w. liczba zabójstw zbliżała się do 3000 rocznie, a w tej chwili jest ich kilkaset. Podczas wojny nie prowadziło się statystyk. Zaraz po wojnie w latach 40. liczba zabójstw dochodziła do 7000. To był ten moment, kiedy mówiono, iż wojna powoduje, że życie ludzkie tanieje. To znaczy bandy strzelały do milicjantów, milicjanci strzelali do band. Były porachunki między różnymi ugrupowaniami politycznymi, były przypadki zemsty na konfidentach. Były też zabójstwa rabunkowe. Poczynając od połowy lat 50., liczba zabójstw zaczęła wyraźnie spadać, ale po transformacji ustrojowej w 1989 r. na pewien czas gwałtownie wzrosła.

Dlaczego?

Nie wiązano tego z żadnymi porachunkami politycznymi, a jedynie z powstaniem w Polsce struktur mafijnych. Do 1989 r. zabójstw było kilkaset rocznie, a po tym roku – ponad 2000. To trwało kilka lat i potem liczba zabójstw wróciła do stabilnego poziomu. W 2003 r. odnotowano 1039 zabójstw, w 2004 r. – 980, potem liczba ta stopniowo malała do 456 zabójstw w 2016 r., w 2017 r. zabójstw było 513, a za 2018 r. nie ma oficjalnych statystyk.

Jak w statystykach zabójstw wypadają kobiety, a jak mężczyźni?

Przestępstwo wykryte jest wtedy, kiedy bez żadnych wątpliwości stwierdzono, że człowiek zginął śmiercią spowodowaną przez inną osobę. Liczba wykrytych sprawców oznacza, w ilu przestępstwach określono sprawcę lub sprawców przestępstwa. Zarówno wśród sprawców, jak i ofiar zabójstw jest wielokrotnie więcej mężczyzn niż kobiet. W całej liczbie przestępczości w Polsce, która wynosi ponad 380 tysięcy, przestępstwa kobiet to zaledwie 8% całości. W zabójstwach jest mniej niż 8%.

No właśnie, zabójstwo jako przestępstwo. Jak jest zdefiniowane w kodeksie karnym?

Zabójstwo jest opisane w art. 148 kodeksu karnego z 1932 r. bardzo krótkim zdaniem stworzonym przez profesora Juliusza Makarewicza: „kto zabija człowieka”. Zniknęło z polskiego prawa coś, co nazywane było morderstwem. A właściwie są trzy pojęcia: morderstwo, zabójstwo i nieumyślne spowodowanie śmierci.

Nieumyślne spowodowanie śmierci jest wtedy, kiedy ktoś powoduje śmierć człowieka nieumyślnie, czyli z niedbalstwa lub lekkomyślności. Na przykład ktoś przez pomyłkę podaje człowiekowi złe lekarstwo albo lekarz popełnia błąd medyczny i człowiek umiera.

Zabójstwo musi być dokonane z winy umyślnej – sprawca chce zabić lub godzi się na czyjąś śmierć. Godzi się na śmierć, czyli nie chce zabić, chce zrobić coś innego, ale przy okazji dokonuje takiego czynu, co do którego musi sobie zdawać sprawę, że spowoduje on śmierć człowieka – np. zaknebluje człowieka i zamknie w szafie. Tutaj mówimy o zabójstwie w zamiarze ewentualnym, ale to jest ciągle zabójstwo.

Czym się różni zabójstwo od morderstwa?

Morderstwo to szczególny rodzaj zabójstwa, które co do kary różni się tym, że za zwykłe zabójstwo kara musi wynosić najmniej 8 lat, a za kwalifikowane – najmniej 12. Kodeks wymienia okoliczności kwalifikujące: zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem; w związku z wzięciem zakładnika, zgwałceniem lub rozbojem; w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie; z użyciem materiałów wybuchowych. Skazanych za te zabójstwa kwalifikowane jest niewiele. Sędziowie najczęściej skazują za zwykłe zabójstwo z odpowiednio wysoką karą, która mieści się w przedziale od 8 lat, do 15, 25 lat lub dożywotniego pozbawienia wolności.

Jak określa się szczególne okrucieństwo podczas zabójstwa?

Szczególne okrucieństwo to jest takie działanie sprawcy, które przekracza działanie potrzebne do zabicia. Ktoś nie zabija, raz uderzając człowieka młotkiem, tylko np. związuje, kopie, bije, znęca się. Przykładem może być zabójstwo Krzysztofa Olewnika. Znaleziono go owiniętego w drucianą siatkę, zakopanego płytko w ziemi. Nie wiadomo, czy był żywy czy martwy, gdy go zakopywano.

A inne zabójstwa kwalifikowane?

Zabójstwo w związku ze zgwałceniem – podam filmowy przykład, ale nie taki oczywisty. W filmie „Ojciec Chrzestny” jest scena, w której mężczyzna przychodzi do ojca chrzestnego i mówi: „zgwałcili moją córkę, pobili ją, pozbawili urody, wybili jej zęby, poranili twarz. Już nigdy nie znajdzie męża, nie wyjdzie z traumy. Sąd dał sprawcom 2 lata, ale ja cię proszę, ojcze chrzestny, o pomoc. Proszę cię, żebyś załatwił tych sprawców”. Wyobrażamy sobie sytuację, w której ojciec zgwałconej dziewczyny spotyka na ulicy tego, kto ją zgwałcił, i go zabija. Wedle tego zapisu ustawowego to jest zabójstwo kwalifikowane, bo zabójstwo jest w związku ze zgwałceniem. A wydawałoby się, że motywacja tego ojca powinna skłonić raczej do niższej kary, a nie do wyższej.

Teraz zabójstwo w wyniku motywacji zasługującej na potępienie. Co to znaczy?

To jest jeszcze większe zło niż samo zabicie, np. matkobójstwo. Pobudki człowieka są szczególnie złe, przykładowo chęć uzyskania spadku.

Nie tak dawno głośno było o zabójstwie, gdzie młoda dziewczyna, rzekomo poetka, i jej chłopak zabili rodziców tego chłopaka. Chłopak nie miał jeszcze 18 lat. To była okrutna zbrodnia. Sprawcy weszli nocą do domu rodziców i w bardzo brutalny sposób ich zabili. Dziewczyna dostała 25 lat, a chłopak – 15 lat, bo był niepełnoletni. Wtedy Zbigniew Ziobro doprowadził do tego, że w kodeksie pojawił się przepis, że prokurator generalny może złożyć kasację od wymiaru kary za zbrodnie. On tę kasację złożył i Sąd Najwyższy utrzymał karę 25 lat. Wtedy Ziobro zadał pytanie, dla kogo jest dożywocie. Jeżeli ludzie, którzy z premedytacją, z niskich pobudek, zabijają w okrutny sposób rodziców jednego z nich, i nie dostają dożywocia, to dla kogo jest dożywocie? Sąd Najwyższy tłumaczył wymiar kary młodym wiekiem sprawców.

Została nam czwarta przesłanka kwalifikująca.

Tak. Użycie materiałów wybuchowych to czwarta przesłanka kwalifikująca, która powoduje, że mamy do czynienia nie z zabójstwem, a z morderstwem.

Wychodzi na to, że zabójstw jest o wiele więcej niż morderstw.

W starych kodeksach morderstw było więcej. Na przykład kto zabija matkę, ojca albo człowieka, któremu jest winien wychowanie, albo kto zabija w celu wyłudzenia spadku – to było uważane za morderstwo. W kodeksie karnym niemieckim za morderstwo jest uważane m.in. zabójstwo świadka innego przestępstwa. Jeżeli ktoś dokonał jakiegoś przestępstwa i potem zabija świadka, żeby ten świadek przeciwko niemu nie zeznawał, to w niemieckim kodeksie karnym do dziś uważane jest to za morderstwo.

Jaką karę może orzec sąd za zabójstwo w Polsce?

Za zabójstwo jest możliwa najwyższa kara, jaką przewiduje ustawa karna na całym świecie. Polska ustawa karna do 1995 r. przewidywała za zabójstwo karę śmierci. Ostatnia kara śmierci – na zabójcy i nekrofilu Edmundzie Kolanowskim – została wykonana w 1988 r. Potem było moratorium, czyli kary śmierci się nie wykonywało, te już orzeczone zamieniono na dożywocie. Kodeks karny w 1995 r. zniósł karę śmierci i wszystkie takie wyroki zamieniono na 25 lat pozbawienia wolności.

Dlaczego na 25 lat pozbawienia wolności?

Kodeks karny z 1997 r. przewiduje dożywocie, w przeciwieństwie do poprzedniej ustawy karnej. W związku z tym karę śmierci orzeczoną, a niewykonaną, trzeba było zamienić na następną w katalogu kar, czyli karę 25 lat więzienia. To się zdarzyło Trynkiewiczowi. Mariusz Trynkiewicz, który siedzi w ośrodku dla bestii w Gostyninie, był skazany na czterokrotną karę śmierci. Zabił w okrutny sposób, na tle seksualnym, czterech chłopców. Potem orzeczono moratorium na karę śmierci i zamieniono mu karę na 25 lat pozbawienia wolności, bo dożywocia nie było. Podobnie potraktowano kilkunastu innych, wobec których wcześniej orzeczono karę śmierci. Ustawodawcom wydawało się, że 25 lat to jest tak długo, że ten czas się nigdy nie skończy. Ale któregoś dnia naczelnik więzienia zadzwonił do Ministerstwa Sprawiedliwości i powiedział: „Czy wy sobie zdajecie sprawę, że za miesiąc wychodzi Trynkiewicz?”. W Komendzie Głównej Policji padł pomysł, żeby podstawić kogoś Trynkiewiczowi, sprowokować go i złapać za usiłowanie zabójstwa lub gwałtu. Ale nie można było tego zrobić, bo policja nikomu nie mogłaby zagwarantować bezpieczeństwa. Później padł pomysł, że trzeba Trynkiewiczowi zapewnić pełną ochronę. Ale do tego było potrzebnych około 90 doskonałych funkcjonariuszy, a to kosztowałoby kilkanaście milionów rocznie. Wtedy wymyślono ośrodek dla bestii, w którym ludzi osadza sąd cywilny. Ośrodek podlega Ministerstwu Zdrowia. Są w nim miejsca dla 14–16 osób, a w tej chwili przebywa tam 69 osób i chroni ich uzbrojona straż z ostrymi nabojami w liczbie 150 osób.

Dzisiaj najwyższą karą jest dożywocie.

Tak, i to dożywocie jest przewidziane m.in. za przestępstwo zabójstwa. W tej chwili w Polsce ponad 200 osób odsiaduje w więzieniach karę dożywocia. Są skazane za zabójstwo, często związane z innym przestępstwem. Skazanych na karę 25 lub 15 lat jest w tej chwili w Polsce ponad 2000 osób. Są to tzw. długoterminowe kary pozbawienia wolności. Nowela kodeksu karnego, która jest w tej chwili w Trybunale Konstytucyjnym, przewiduje, że pozbawienie wolności można będzie orzekać do 30 lat, nie tak jak teraz do 15, a potem 25 lat. Obecnie nie można orzekać ani 18 lat, ani 20 lat pozbawienia wolności, a będzie można do 30 lat, a potem dożywocie.

Po ilu latach zabójstwo się przedawnia?

Zabójstwo przedawnia się po 30 latach, tzn. po 30 latach od chwili dokonania zabójstwa sprawca nie może być już sądzony.

Dotyczy to wszystkich zabójstw?

W noweli, która jest obecnie badana przez Trybunał Konstytucyjny, do kodeksu karnego wprowadzono przepis, że przestępstwo pedofilne nie przedawnia się nigdy. A zabójstwo się przedawnia. Ustawodawstwo powinno zachować wewnętrzną spójność. Jeżeli chcemy powiedzieć, że nie przedawnia się nigdy przestępstwo pedofilne, to najpierw musimy powiedzieć, że nigdy nie przedawnia się zabójstwo. Zabójstwo przedawnia się po 30 latach i my w Polsce mamy doświadczenie z przypadkami, gdzie człowieka złapano i musiano go wypuścić, bo od chwili zabójstwa upłynęło 30 lat. Morderstwo nie przedawnia się nigdy w Niemczech.

U nas nie przedawnia się przestępstwo ludobójstwa.

Dziękuję za rozmowę.

 

Wywiadu udzieliła:

teresa gardocka

dr hab. Teresa Gardocka, prof. Uniwersytetu SWPS – prawnik, specjalista prawa i postępowania karnego oraz prawa karnego międzynarodowego. Interesuje się zmianami, jakie dokonały się w okresie transformacji Polski, wliczając w to kwestie opieki społecznej. Na Uniwersytecie SWPS pełni funkcję dyrektora Instytutu Prawa. Prowadzi wykłady z polityki społecznej, prawa karnego międzynarodowego, etyki prawniczej i pracowniczej.

Najnowsze artykuły - Prawo

Kanały

Zobacz także

strefa psyche strefa designu strefa zarzadzania strefa kultur logostrefa kultur logo