Dziecko potrzebuje czasu niezorganizowanego, wolnego, kiedy może pobyć samo z sobą lub wspólnie z rodzicami, rówieśnikami , rodzeństwem, decydować o tym, czym się będzie zajmowało. Dlaczego jest to takie ważne? Trudno sobie wyobrazić, by w zorganizowanym czasie dnia, dziecko mogło znaleźć przestrzeń na kształtowanie swojej osobowości, poznanie swoich emocji, rozpoznanie zainteresowań.

Zorganizuję Tobie czas. W odpowiednim czasie

– Co robisz?
– Nic.
– A chciałabyś się pobawić? 
– Nie.
– Masz przecież tyle zabawek, pobaw się.
– Nie. 
– Wolisz się nudzić?
– Ja się nie nudzę, ja myślę.

Zagospodarowanie czasu wolnego przez samo dziecko może być trudne, jeśli od wczesnego dzieciństwa nie jest do tego przyzwyczajane. Już niemowlęta potrafią same wybierać sobie aktywności, jeśli mają stworzone ku temu warunki: uczą się chwytać wiszącą lub leżącą w pobliżu zabawkę, obserwują kołyszący się nad łóżeczkiem kolorowy balonik, na spacerze przyglądają się drzewom, liściom, ludziom, samochodom, ćwiczą przewracanie się z brzuszka na plecy i odwrotnie, próbują siadać, potem chodzić. Nie potrzebują stałej stymulacji z zewnątrz, korzystają z możliwości jakie są im dane. W tym okresie, szczególnie ważna dla dziecka jest obecność drugiego człowieka, przy którym może czuć się bezpiecznie.

Dużo czasu maluch przeznacza na obserwację dorosłych, ich czynności i twarzy, przysłuchiwanie się ich głosom. W ten sposób tworzy w sobie własny obraz świata, relacji, zachowań, uczy się empatii, dostraja się do otoczenia.

Dziecko stopniowo usamodzielnia się, jest coraz mniej zdane na dorosłych. Zaczyna chodzić, biegać, eksplorować dostępną przestrzeń i nawiązywać kontakty z innymi dziećmi. W domu wybiera sobie formę aktywności, w zabawie odgrywa różne role, często naśladując w nich dorosłych lub przetwarzając treści baśni, chce uczestniczyć w domowych czynnościach: zmywać, odkurzać, pomagać w pieczeniu ciasta i przygotowaniu posiłków. Układa puzzle, maluje, lepi z plasteliny, ogląda obrazki w książkach, opowiada historyjki. Wciąż warunki do tych zachowań kreują dorośli. To od nich zależy, na ile te warunki sprzyjać będą rozwojowi dziecka, jego kreatywności, wyobraźni, samodzielności. To rodzice wychodzą z dzieckiem na spacer do lasu, na plac zabaw lub do znajomych. Rodzice pozwalają (lub nie) obierać warzywa, myć naczynia, odkurzać. Zapewniają dostęp do gier, zabawek, farb i papieru, plasteliny itp. Dla dziecka obecność rodziców i ich zainteresowanie są najważniejsze. A jednocześnie rodzice mają dużo zaufania do dziecka – może ono samo wybierać czym będzie się bawić i co będzie robić, często również – jakie zabawki znajdą się w jego otoczeniu.

W pewnym momencie wielu dorosłych uznaje, że dziecku należy zagospodarować czas. Starają się wypełnić go różnymi zorganizowanymi zajęciami. Najczęściej dzieje się tak, gdy dziecko idzie do szkoły, czasami już w okresie przedszkolnym. Rodzice zaczynają się obawiać, że ich pociecha będzie się nudzić, że sama nie potrafi zorganizować sobie zajęcia. Z kolei jeżeli coś wymyśli, to zabawa okaże się niebezpieczna, szkodliwa, niemądra. Czy to oznacza, że tracimy zaufanie do swojego dziecka?

Zajęcia dodatkowe wypełnią nasz czas

W organizowaniu dzieciom wolnego czasu nie ma nic złego. Rozwijanie zdolności, budzenie zainteresowań, zapoznawanie dziecka z różnymi formami aktywności, zachęcanie do uczestniczenia w kulturze, zapewnienie znajomości języków obcych może przynieść wiele korzyści i stać się kapitałem młodego człowieka w przyszłości. Warto na wstępie zadać sobie pytania:

Jakie motywy mną kierują? Jakie koszty ponosi dziecko? Jak uczestnictwo w zajęciach dodatkowych wpływa na rozwój, poczucie własnej wartości, samodzielność, umiejętność dokonywania wyborów i odpowiedzialności za nie? Jaki wpływ ma dziecko na wybór zajęć dodatkowych?

Zajęcia dodatkowe stają się swojego rodzaju „przechowalnią”, a jednocześnie ułatwiają tłumaczenie, że są niezbędne dla rozwoju. 

Motywy rodziców są bardzo różne i nie zawsze uświadomione

„Ja nie miałam/em takich możliwości, więc niech moje dziecko z nich korzysta”, „Jako dziecko nie uczyłem się angielskiego i bardzo tego żałuję”, „Marzyłam, żeby chodzić na balet, uczyć się tańczyć, jednak rodzice nie mieli możliwości posyłać mnie na takie zajęcia”.

Motywy są projekcją własnych oczekiwań i przerzucania swoich potrzeb na dziecko. Rodzice twierdzą, że najlepiej wiedzą, jakie potrzeby i pragnienia maja ich podopieczni. Czy faktycznie tak jest? Oczywiście warto zaproponować udział w dodatkowych zajęciach dziecku. Można namówić do pójścia „na próbę” na trening lub lekcję, nigdy jednak na siłę.

Rozmawiałam z 4-letnią dziewczynką, która bardzo lubiła tańczyć. Gdy tylko usłyszała muzykę, zaczynała się poruszać z wdziękiem i do taktu, wykonywała ruchy rączkami i krążyła po całym pokoju, a na jej buzi malował się zachwyt. Z radością przyjęła propozycję uczestniczenia w zajęciach baletowych. Jej stosunek do tańca zmienił się bardzo szybko. Skarżyła się, że bolą ją palce, że pani wyśmiewa ją i beszta, że nie może tańczyć tak, jakby chciała. W grupie było kilkanaście dziewczynek. Zdecydowana większość z nich wchodziła na salę ze łzami w oczach, niechętnie, a tylko kilka z nich, zdaniem pani instruktorki, było utalentowanych. Czterolatka szybko skończyła przygodę z baletem. Zmuszanie dziecka do kontynuowania zajęć byłoby szkodliwe, jak każdy nieuzasadniony przymus. Argumentacja, że należy uczyć konsekwencji i wytrwałości, radzenia sobie ze stresem i odpowiedzialności za własne decyzje, wydaje się być właściwa. Jednak sposób dotarcia do najmłodszych, akurat w tej sytuacji, już niekoniecznie.

Potrzebujemy czasu

„Mam tyle pracy, że muszę zagospodarować czas dziecku”, „Potrzebuje mieć więcej czasu dla siebie”. Motyw wolnego czasu często jest wypierany przez rodziców. Do takiego uzasadnienia trudno się przyznać. Często zastępujemy go „dobrem dziecka”. Obecnie pracuje się ponad miarę w celu spłacenia kredytu, zapewnienia życia w dobrobycie. Nie ma czasu na rodzinne gry i zabawy, spacery, domowe czynności, rozmowy. Zajęcia dodatkowe stają się swojego rodzaju „przechowalnią”, a jednocześnie ułatwiają tłumaczenie, że są niezbędne dla rozwoju. 

Znam dzieci, które są wożone z zajęć na zajęcia i swój „dzień pracy” kończą około 20.00. Czy taka ilość obowiązków jest potrzebna? Czy dziecko czuje się dzięki temu kochane? Czy ma zapewnione poczucie bezpieczeństwa i akceptacji?

Gadżet za czas? O byciu razem

Dla dziecka przed okresem dojrzewania relacje z rodzicami są niezwykle ważne. Za ich budowanie odpowiadają dorośli. Ze strony dziecka gotowość do okazywania miłości oraz potrzeba akceptacji i przynależności są bardzo silne i naturalne. Rodzicom może wydawać się, że poświęcenie jest przejawem miłości i każdy powinien doceniać ich wysiłek, zaangażowanie w pracę, żyje również najmłodsi członkowie rodziny. „Masz wszystko, czego zapragniesz, kupuję ci każda zabawkę/ tablet/komputer/grę, jakiej tylko zapragniesz. Wiesz ile dzieci zazdrości ci tego, że możesz chodzić na zajęcia dodatkowe?” a dziecko nie pragnie zastąpienia go gadżetami .

Opowiem osobistą historię. Moim przyjacielem i autorytetem był tata. Mam mnóstwo wspomnień z dzieciństwa. Pamiętam tatę rozbijającego kasztany, żebym miała łaciate koniki. Jego koszulę poplamioną sokiem z kasztanów, że nie można jej było doprać. Jeździliśmy na ryby, uczyłam się zarzucać wędkę. Zahaczyłam o taty ucho, polała się krew, a tata zareagował śmiechem. Razem budowaliśmy wędzarnię nad Sanem, rozstawialiśmy namiot. Gdy miałam 6 lat, pojechałam z tatą na kurs żeglarski - naprawialiśmy i malowaliśmy wspólnie żaglówkę, pływaliśmy na jachcie. Robiliśmy razem zdjęcia, a potem nauczyłam się je wywoływać. Tata pokazał mi, jak zmieniać biegi w samochodzie – miałam wówczas 12 lat. Gdy rodzice grali w brydża ze znajomymi, siedziałam obok taty i poznawałam zasady – wyjaśniał mi je po cichu.

Co było w tym najważniejsze? RAZEM! Myślenie i troska o zabezpieczenie przyszłości jest zrozumiałe, jednak dzieciństwo jest tu i teraz. Nie uda się nadrobić straconego czasu, nie da się przełożyć „na później” miłości, zainteresowania, wspólnego spędzania czasu i uwagi. Tylko raz można zobaczyć, jak dziecko stawia pierwsze kroki. Jak wypowiada swoje pierwsze słowa, jak pierwszy raz nieporadnie jedzie na rowerze, jak zapisuje pierwsze zdanie w zeszycie, jak wspina się na drzewo lub wchodzi samo po schodach. Jak zaczyna dyskutować o rzeczach ważnych, o sensie życia i o śmierci. Jak martwi się tym, że ktoś go nie lubi. Jak cieszy się z czegoś, co mu się po raz pierwszy udało. Dla dziecka zainteresowanie rodziców i ich aprobata są bardzo ważne. Jeśli tego nie uzyskają, zaczną szukać gdzie indziej. Budowanie silnych relacji może odbywać się tylko razem – w bezpośrednim kontakcie, rozmowach, wspólnym działaniu.

 

ewa borgosz

O autorce

Ewa Borgosz – tłumaczka i nauczycielka, absolwentka Instytutu Lingwistyki Stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego, absolwentka studiów podyplomowych w zakresie Edukacji Niezależnej na Wydziale Stosowanych Nauk Społecznych UW, Akademii Przywództwa Liderów Oświaty, Podyplomowych Studiów Neurodydaktyki z Tutoringiem. Założycielka i wieloletnia dyrektorka Zespołu Szkół Ogólnokształcących STO „Toruńska” w Warszawie, jednej z pierwszych szkół niepublicznych Społecznego Towarzystwa Oświatowego. Obecnie dzieli się swoim bogatym doświadczeniem z innymi prowadząc szkolenia dla Rad Pedagogicznych w całej Polsce. Od 20 lat współpracuje z Centrum Edukacji Obywatelskiej jako trenerka i edukatorka. Zajmuje się kształceniem nauczycieli i doskonaleniem ich warsztatu pracy, nauczaniem i wychowaniem. Prowadziła warsztaty dla nauczycieli na Białorusi, w Łotwie i na Ukrainie. Autorka szkoleń dla nauczycieli, redaktorka merytoryczna publikacji „Rady Pedagogiczne” wydawnictwa Raabe. Prowadzi blogi „Anarchistka w podróży” i „Anarchistka w szkole”.

Artykuły

Zobacz także

Group 426 Group 430 strefa zarzadznia logo 05 logo white kopia logo white kopia