Rozmowa z partnerem o seksie może być bardziej stresująca niż o pracę. Jak powiedzieć o swoich potrzebach i fantazjach seksualnych, gdy strach przed odrzuceniem ściska za gardło? „Rozmowa o fantazjach seksualnych to papierek lakmusowy relacji, wyższa szkoła partnerstwa”, „Brak komunikacji w związku to często brak seksu” – podkreśla psychoterapeuta i seksuolog Andrzej Gryżewski. Autor książek „Sztuka obsługi penisa” i „Macho, instrukcja obsługi” tłumaczy, jak rozmawiać o seksie i dlaczego jest to tak ważne.

Ewa Pluta: Dość powszechne jest przekonanie, że seks lepiej uprawiać, niż o nim rozmawiać.

Andrzej Gryżewski: I to jest błędne przekonanie. W gabinecie ciągle słyszę historie, że partnerzy chcą realizować swoje potrzeby seksualne, ale o tym nie mówią. Druga strona ma się domyślić, o co chodzi. Brak rozmowy o seksie prowadzi zazwyczaj do wielu niepowodzeń w związku, a bywa też, że niszczy go już na początku. Pokolenie mężczyzn, które wychowało się na pornografii, uważa, że w ramach gry wstępnej dobry jest seks analny. Już podczas pierwszej randki próbują dobrać się do kobiecej pupy. Kobieta nie wie, co się dzieje: oczekuje gry wstępnej, pieszczot, pocałunków. Seks analny wchodzi w grę, ale później, kiedy partnerzy zbudują większe poczucie bezpieczeństwa. Niewykluczone, że gdyby porozmawiali o swoich potrzebach, relacja mogłaby trwać niezagrożona.

To problem, który dotyczy nie tylko par z krótkim stażem. W związkach 20-, 30-letnich też milczy się na temat seksu.

Wyobraźmy sobie sytuację: jest godzina 21.00, parter próbuje inicjować seks, ale partnerka nie jest zainteresowana. On wtedy myśli, że może przestał być dla niej atrakcyjny. Skoro tak, to on już nie będzie jej uwodził. Tymczasem partnerka odrzuciła go nie dlatego, że przestał się jej podobać, ale przypomniała sobie, że kilka godzin wcześniej powiedział jej coś nieprzyjemnego. Jeśli partnerzy od razu nie wyjaśnią, co stoi za danym zachowaniem, kłótnia jest niemal pewna.

A co stoi za brakiem rozmowy?

Dla wielu osób bezpieczniej jest nie rozmawiać o seksie. Boją się doświadczyć odrzucenia, mają poczucie, że to by ich bardzo zraniło. I rzeczywiście często są odrzucani, ale paradoksalnie powodem jest brak rozmowy o preferencjach, potrzebach i fantazjach seksualnych.

Myślimy też, że skoro jesteśmy razem, to druga osoba powinna czytać w naszych myślach.

Od moich pacjentów często słyszę, że „jak kocha, to rozumie”, „tak długo jesteśmy razem, powinien wiedzieć, o co mi chodzi”. Rzeczywiście, powszechne jest przekonanie, że im dłużej związek trwa, tym lepiej partnerzy powinni odczytywać swoje potrzeby. Ja zaryzykuję odwrotne stwierdzenie: im dłuższy staż związku, tym większe prawdopodobieństwo nieporozumień. Dlatego za każdym razem trzeba doprecyzowywać sporne kwestie i niczego nie zamiatać pod dywan.

„Jak kocha, to rozumie” – czy nie jest to pokłosie mitu miłości romantycznej, zgodnie z którym jeśli dwoje ludzi łączy silne uczucie, to reszta dzieje się niejako z automatu?

Mit miłości romantycznej to mit ciężkiej wagi. Jedna z moich pacjentek ma pretensje do męża, że w ich związku wszystko idzie jak po grudzie, każdą kwestię należy ustalać i negocjować, i że ona ma tego dość. Spytałem ją kiedyś, czy ma rodzeństwo. „Tak, siostrę, dwa lata starszą”, „Od ilu lat jesteście rodzeństwem”, „Czterdziestu”, „W jakim stopniu siostra odgaduje twoje potrzeby?”, „Może w 20 procentach”. Poprosiłem, żeby określiła, w jakim stopniu partner, z którym jest od kilku lat, powinien odgadywać jej potrzeby. „W 90 procentach, co najmniej”. Potem długo rozmawialiśmy o braku logiki w tym rozumowaniu i o tym, że miłość powinna iść w parze z komunikacją. Nie warto czytać sobie w myślach. On się skrzywił? Może coś złego pomyślał o mnie? Nie wiesz, co pomyślał twój partner. Jeśli chcesz się dowiedzieć, spytaj go o to.

Może problem tkwi w tym, że nie znamy języka seksualności? Choć teoretycznie powinniśmy mieć bogaty zasób słów – Jacek Lewinson, autor „Słownika seksualizmów polskich”, podaje, że polszczyzna od XIV wieku wytworzyła prawie 3000 określeń na stosunek seksualny.

Język opisujący seksualność jest albo wulgarny, albo medyczny. Ten pierwszy jest dla wielu osób upokarzający, a drugi zbyt oderwany od rzeczywistości. Dlatego polecam parom, by tworzyły własny język. Taki, który będą obydwoje lubili i akceptowali. Rodzaj szyfru znanego tylko im.

Na przykład?

Znam parę, która bardzo lubi się kochać. To ludzie otwarci, kontaktowi, często bywają na imprezach. Gdy są w towarzystwie i z czasem nabierają ochoty na seks, jedna osoba zagaja: „Kochanie, chodź do domu. Jeszcze czeka nas robota”. Wszyscy są zdziwieni, że ludzie tak się garną do pracy. Tylko robota i robota, zamiast czasem odpocząć. A im się iskrzą oczy z podniecenia (śmiech). Własny język seksualności buduje intymność w związku, sprawia, że partnerzy stają się sobie jeszcze bliżsi.

Jak pan uczy swoich pacjentów rozmawiać o seksie?

Często pacjenci o seksie rozmawiają po raz pierwszy w moim gabinecie. Widzę, jak ściska ich w żołądku, pocą im się ręce, są zdenerwowani. Czują lęk, wstyd i zażenowanie. Za każdym razem o seksualności rozmawiam z nimi wprost i naturalnie. Z czasem pacjenci podchwytują ten styl rozmowy. Im częściej mówią o seksie w sposób nieskrępowany, prosty i szczery, tym bardziej czują, że jest to zwykła aktywność, której nie należy demonizować ani się bać.

Czy warto dzielić się szczegółami z życia seksualnego z poprzednich związków?

W seksuologii zaleca się, by tego nie robić, ale od tej reguły są wyjątki. Dużo zależy od dojrzałości drugiej osoby. Znam pary, które opowiadają o seksie w poprzednich związkach i nie mają z tym problemu. Wręcz przeciwnie, czerpią z tych historii inspiracje. W końcu z poprzednimi partnerami przeżyli wiele ciekawych doświadczeń seksualnych w interesujących okolicznościach, więc czemu by z nich nie skorzystać. Jeśli jednak partner słuchając tych opowieści czuje dyskomfort, lepiej sobie odpuścić. Istnieje też ryzyko, że wspomnienia z przeszłości mogą zostać wykorzystane w kłótni, aby celowo zranić drugą osobę.

Potrzeby seksualne to jedno, drugie to fantazje seksualne. Wiele z nich nigdy nie jest zostaje wypowiedzianych. Dlaczego?

Rozmowa o fantazjach seksualnych to papierek lakmusowy relacji, wyższa szkoła partnerstwa. Wymaga dużego poczucia bezpieczeństwa w związku. Partnerzy czują, że mogą powiedzieć wszystko, na co mają ochotę i nie zostaną ukarani. Często fantazje dotyczą nienormatywnych zachowań, nawet ekstremalnych, na przykład seksu w przymierzalni sklepu, gdzie w każdej chwili może zostać wezwana ochrona. Albo seksu z innymi osobami, co wcale nie musi oznaczać, że partner ma ochotę na zdradę. Fantazji seksualnych nie można brać dosłownie, bo często są symbolem czegoś innego.

Czego?

Moja klientka uskarżała się ostatnio na nudę w łóżku. Jej mąż inicjuje seks co niedzielę o godzinie 19.00. Ona doskonale wie, co się wydarzy w tym czasie. 19.00 – mąż się do niej uśmiecha, 19.01 – podszczypuje ją w pupę, 19.02 – zaczyna rozbierać, 19.03 – dotyka jej piersi, i tak dalej. Klientka zaczęła fantazjować o seksie z innym mężczyzną. Nigdy nie posunęła się do zdrady. W jej przypadku fantazje seksualne oznaczały chęć przełamania rutyny w związku, przeżycia czegoś spontanicznego, może nawet dzikiego.

Mąż mógł poczuć się zagrożony na wieść o fantazjach seksualnych swojej żony.

W takich sytuacjach warto zdobyć się na odwagę i powiedzieć partnerowi, co symbolizuje fantazja seksualna. Często będzie to rozmowa o tym, czego aktualnie w związku brakuje, jakie potrzeby partnerów nie są zaspokajane.

Czy kobiety i mężczyźni fantazjują inaczej?

Różnica tkwi w proporcjach: zauważyłem w moim gabinecie, że  80 procent mężczyzn opowiada partnerkom o swoich fantazjach seksualnych, wśród kobiet to zaledwie 3 procent. Kobiety myślą, że za fantazje seksualne mogłyby zostać pociągnięte do odpowiedzialności, że złamałyby mężczyźnie życie. Nie bez znaczenia jest odmienne wychowanie chłopców i dziewczynek. Uczy się je, jak być uległymi i przejawiać zachowanie normatywne, przypadkiem się nie wychylać, bo inaczej mężczyzna poczuje się zagrożony na swojej pozycji. W dorosłym życiu takie wychowanie ogranicza seksualnie.

 

Co się stanie, jeśli nie będziemy rozmawiać o swoich potrzebach i fantazjach seksualnych?

Brak rozmowy w związku to często brak seksu, a brak seksu to rosnące napięcie, które jeśli pozostanie nierozładowane, będzie szukać ujścia innymi kanałami. Bóle reumatyczne, kręgosłupa, choroby układu pokarmowego, choroby kardiologiczne, nerwobóle – tak ciało próbuje powiedzieć, że nasza sfera seksualna ma się nie najlepiej.

Realną groźbą jest zejście do partyzantki seksualnej – pogrążenie się w pornografii, cyberseksie. Niektóre osoby wybierają pornografię, bo mają poczucie, że są na tyle zmęczone życiem i zobowiązaniami, że kolejne „roboczogodziny” wydatkowane na seks, to dla nich za dużo. Randka, kolacja na mieście, może kino, potem dom, gra wstępna… Szybciej i łatwiej sięgnąć po porno, które jednak nie przynosi autentycznej satysfakcji. Zapomina się przy tym, że seks to najprostszy sposób na osiągnięcie przyjemności. Trzeba tylko wyłączyć tryb zadaniowy, pozwolić sobie na czułość, dotyk, pieszczoty. Seks dla wielu par jest ważną sferą życia, w której się jednak rozmijają. Partner lubi się kochać rano, partnerka wieczorem. Nie rozmawiają o tym, stają się sfrustrowani. Czasem kończą związek, bo uważają, że się nie dobrali. A może właśnie się dobrali, potrzebują tylko więcej rozmawiać o tym, czego pragną od drugiej osoby? Tyle fajnych związków rozpada się przez brak rozmowy. Szkoda.

258 michal pozdal2

Andrzej Gryżewski – seksuolog, psycholog i psychoterapeuta poznawczo-behawioralny. Autor bestsellerowej książki o męskiej seksualności „Sztuka obsługi penisa”. Założyciel gabinetu Cbtseksuolog.pl. Miłośnik squasha i dalekich podróży.

Artykuły

Zobacz także

Group 426 Group 430 strefa zarzadznia logo 05 logo white kopia logo white kopia