„Czy wiesz, że nie wykorzystujesz pełnego potencjału swojego mózgu? Wystarczy miesiąc regularnych ćwiczeń, a poprawisz swoją pamięć, koncentrację i uwagę. Sprawny mózg to gwarancja sukcesu, dobra praca, pieniądze, prestiż, powodzenie. Czy tego właśnie chcesz?” – kuszą sprzedawcy marzeń o lepszym życiu. Skąd popularność pseudotreningów mózgu? Dlaczego są one nieskuteczne? – wyjaśnia psycholożka Anna Wieczorek-Taraday.

Ewa Pluta: „Sprawny mózg to wysokie zarobki, powodzenie u kobiet, zdrowie i dłuższe życie. Zacznij trening mózgu już dziś” – zachęca jedna z firm oferująca treningi poznawcze. Czy takie obietnice można traktować serio?

Anna Wieczorek-Taraday: Brzmi to jak oferta kursu neurolingwistycznego programowania (NLP), czyli pokrętnie. Wątpliwości budzi, czy dzięki realizacji prostej procedury komputerowej można poprawić sobie jakość życia. Owszem, opanowujemy strategię radzenia sobie z konkretnym zadaniem, ale jak miałoby się to przekładać na inne sfery życia?

Załóżmy, że przez miesiąc ćwiczymy pamięć roboczą. Z końcowego testu dowiadujemy się, że pamięć robocza się poprawiła. Świetnie. Nie oznacza to jednak, że dostaniemy podwyżkę, będziemy lepszymi pracownicami i pracownikami, żonami/mężami.

Efekty treningu są ograniczone w dużej mierze do tej zdolności poznawczej, którą trenowano. W podobnych nietrenowanych zadaniach skuteczność zmienia się nieznacznie, a często nie zmienia się w ogóle w innych zadaniach mierzących funkcjonowanie poznawcze.

Treningi mózgu są ograniczone w czasie, na przykład weekendowe, tygodniowe, miesięczne, ewentualnie kilkumiesięczne. Co potem: efekt się rozpłynie, bo nie będziemy ćwiczyć?

Z badań wynika, że jeśli pojawiają się efekty ćwiczeń mózgu, to zazwyczaj są one krótkotrwałe. Nie można liczyć, że po miesiącu uzyskamy poprawę funkcji poznawczych, która utrzyma się na tym samym poziomie przez kolejne dwa lata. To zupełnie tak jak w przypadku nauki języka. Możemy być najpilniejszymi uczniami na kursie, ale jeśli nie będziemy często używać języka, po kilku miesiącach przestaniemy biegle mówić i pisać. Aby utrzymać sprawność danej umiejętności, musimy ją regularnie powtarzać. Dotyczy to zarówno sprawności fizycznej, jak i zdolności intelektualnych.

Jak ustalić efekty takiego treningu?

Zgodnie z paradygmatem badawczym przed treningiem i po jego zakończeniu powinny być wykonywane testy mierzące sprawność tej funkcji, na której poprawie nam zależy. Dzięki nim można ustalić, czy na skutek ćwiczeń zaszła zmiana w funkcjonowaniu poznawczym.

Podobnie jest z badaniami klinicznymi leków. Podam przykład – testowanie leku zwiększającego ilość erytrocytów we krwi. Punktem wyjścia jest zbadanie poziomu czerwonych krwinek wśród wszystkich uczestników badania. Potem jedna grupa dostaje lek, który ma podnieść ich poziom we krwi, a druga – placebo. Po określonym czasie przyjmowania leku czas na badanie końcowe. Jeśli w pierwszej grupie wskaźniki się podniosły, w w drugiej nie, można wnioskować, że lek ma skuteczność, a wynik nie jest przypadkowy, lecz związany z jego przyjmowaniem. W analogiczny sposób można zbadać efektywność treningu mózgu.

Ale czy przekonania o skuteczności treningów nie zaburzają końcowego testu? Przecież tak się zaangażowaliśmy, tyle pieniędzy i czasu poświęciliśmy. To musi działać.

Myślenie życzeniowe jest bardzo dobrze opisane w psychologii. Jeśli mocno wierzymy, że trening mózgu działa, to prawdopodobnie uzyskamy lepsze wyniki w końcowym teście. To dotyczy też innych treningów i terapii. W homeopatii wiara w jej skuteczność jest głównym czynnikiem sprawczym, który wywołuje efekt. Wśród osób, które tej wiary nie podzielają, homeopatia nie daje rezultatów albo są one niewielkie.

Kilka lat temu przeprowadzono badanie dotyczące wpływu przekonań na skuteczność treningów mózgu. Uczestnicy mieli trenować pamięć roboczą. Pierwszą grupę stanowili studenci, którzy wzięli udział w treningu w ramach zwykłej uczelnianej aktywności. Mieli dostać za to dodatkowe punkty zaliczeniowe. Druga grupa myślała, że bierze udział w bardzo dobrym treningu skutecznie podnoszącym poziom inteligencji. Na koniec przeprowadzono test inteligencji, w którym lepszy wynik osiągnęła druga grupa. To badanie dobrze pokazuje, jak przekonania wpływają na efekty naszej pracy i że nie można tego faktu bagatelizować.

Mitów na temat mózgu jest wiele. Jeden z nich mówi, że wykorzystujemy tylko 5-10 proc. mózgu, co nie ma podstaw naukowych. Ten mit zręcznie wykorzystują autorzy pseudotreningów, którzy zwykle za niemałe pieniądze oferują wzbudzenie niewykorzystanego potencjału, podniesienie poziomu inteligencji, i w ogóle życiowy sukces.

 

Idźmy dalej, kolejny pseudotrening obiecuje: „Możesz zwiększyć wydajność swojego mózgu z 5 do 40 proc.”.

Mitów na temat mózgu jest wiele. Jeden z nich mówi, że wykorzystujemy tylko 5-10 proc. mózgu. Co się dzieje z resztą narządu? Obumiera? Zanika? Twierdzenie, że duże części mózgu pozostają nieużywane, nie ma podstaw naukowych. Ten mit zręcznie wykorzystują autorzy pseudotreningów, którzy zwykle za niemałe pieniądze oferują wzbudzenie niewykorzystanego potencjału, podniesienie poziomu inteligencji, i w ogóle życiowy sukces.

Dodam, że dominacja prawej lub lewej półkuli to też mit. Owszem, są funkcje poznawcze silnie uzależnione od aktywności konkretnego obszaru, np. kory wzrokowej. Jeszcze do niedawna popularne były treningi oferujące zsynchronizowanie obydwu półkul. Bo lewa półkula to analityka, logika, linearność, zaś prawa – kreatywność, myślenie abstrakcyjne, wyobraźnia, zdolności artystyczne. Jedni mają bardziej rozwiniętą prawą półkulę, drudzy lewą. Gdyby je połączyć, można uzyskać pełnię potencjału. Nie jest to prawda. Obie półkule mózgu nieustannie się ze sobą komunikują.

Łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której rzekomy „prawopółkulowiec” nie uczy się przedmiotów ścisłych, bo biologia zadecydowała za niego – jest dobry tylko w przedmiotach humanistycznych, i już. Wtedy ten mit ma realny wpływ na życie.

Pseudonaukowe narzędzia niosą istotne zagrożenia. Po pierwsze wyrabiamy w sobie przekonanie, że pewnych zadań nie jesteśmy w stanie zrealizować. „Mam słabo rozwiniętą prawą półkulę mózgu, nie mogę być dobra z matematyki, przestaję się więc jej uczyć, bo po co”. W ten sposób dziecko czy nastolatek może nie tylko zahamować rozwój zdolności poznawczych, lecz także znacznie ograniczyć swoją ścieżkę kariery.

Z drugiej strony wiele pseudotreningów mózgu opiera się na twierdzeniu, że mamy nieograniczone możliwości.

„Nieograniczony potencjał”, „wszystko zależy od ciebie” – to hasła popularne na rynku samorozwoju. W moim odczuciu mogą być jednak groźne. Każdy ma naturalne zdolności, ale też swoje ograniczenia. Zamiast porywać się z motyką na słońce, lepiej zastanowić się nad swoimi słabymi i mocnymi stronami. W pracy nie umiesz się posługiwać Excelem, mimo że powinieneś choćby w podstawowym stopniu, ale jesteś świetny w budowaniu relacji z ludźmi? Tę pierwszą umiejętność warto udoskonalić do akceptowalnego poziomu, a skupić się na drugiej, czyli swoich mocnych stronach. W ten sposob, świadomie i rzetelnie, możemy wpływać na rozwój ważnych dla nas kompetencji.

Skąd popularność pseudotreningów?

Pseudotreningi są przyjemne, proste i obiecują szybki efekt. Wystarczy ściągnąć na telefon aplikację i mieć trochę wolnego czasu, 15-30 minut dziennie. „Po miesiącu ćwiczeń poprawisz swoją pamięć krótkotrwałą o 100 proc.” – to konkretna, atrakcyjna obietnica, która brzmi o niebo lepiej niż „nauczysz się nowego języka w dwa lata, uczestnicząc trzy razy w tygodniu  w półtoragodzinnych lekcjach, w pozostałe dni powtarzając wyuczone słówka”. Istnieje ryzyko, że zainwestujemy czas i pieniądze w bezwartościową aktywność. A skoro zaangażowaliśmy się, to chcemy widzieć efekty, działamy więc tak, by potwierdzić skuteczność treningu. Pseudotreningi to świetny biznes, który podobnie jak medycyna alternatywna bazuje na ludzkich marzeniach, emocjach i myśleniu życzeniowym, a nie odkryciach naukowych.

Pseudotreningi to świetny biznes, który podobnie jak medycyna alternatywna bazuje na ludzkich marzeniach, emocjach i myśleniu życzeniowym, a nie odkryciach naukowych.

 


Jak zatem ćwiczyć mózg, by jak najdłużej zachował sprawność?

Pseudotreningi mają pozornie pozytywny wpływ życie. Rzeczywiście mogą poprawić umiejętność rozwiązywania zadań czy pamięć roboczą na krótki czas. Jest jednak sporo innych aktywności, które można wykonywać, by wspierać rozwój zdolności poznawczych. Jedną z nich jest sport. Badania pokazują, że aktywność fizyczna nie tylko jest dobra dla ciała, lecz także wspiera neuroplastyczność, czyli zdolność układu nerwowego do reorganizacji i uczenia się. Dodam też, że każda aktywność, która wymaga wytężonej pracy umysłowej, będzie korzystna. Przykładem jest nauka nowego języka. Przyswajanie zasad gramatyki i nowych słówek to świetne ćwiczenie dla mózgu, a osoby dwujęzyczne  poznawczo starzeją się wolniej.

Anna Morawska

Anna Wieczorek-Taraday – psycholożka i neurokognitywistka. Przez wiekszą część kariery zawodowej zajmowała się neuroplastycznością i treningami zdolności poznawczych. Obecnie pracuje w ICAN Institute, gdzie zajmuje się transferem wiedzy o mózgu do szkoleń dla biznesu.

Artykuły

Zobacz także

Group 426 Group 430 strefa zarzadznia logo 05 logo white kopia logo white kopia