Interes firmy czy dobro pracowników? Co jest ważniejsze w czasie kryzysu?

udostępnij artykuł
Interes firmy czy dobro pracowników? Co jest ważniejsze w czasie kryzysu?
float_intro: images-old/Centrum_Prasowe/Images/iStock-1145276393.jpg

Pandemia koronawirusa sprawiła, że wszyscy musimy odnaleźć się w nowej rzeczywistości, także przedsiębiorcy. Zamknięcie wielu sklepów czy lokali usługowych, konieczność przestrzegania nowych, rygorystycznych zasad bezpieczeństwa i permanentny niepokój o zdrowie i życie bliskich to codzienność. O tym, czy da się sprawnie prowadzić firmę i jednocześnie zadbać o pracowników, pisze prof. Olaf Żylicz, psycholog biznesu z Uniwersytetu SWPS.

pobierz pakiet 2

Sport, mimo rywalizacji i czasami kibolskich wybryków, zwykle łączy ludzi. Jego gwiazdy zarabiają krocie, ale i tak mamy – chcemy mieć – przekonanie, że piękno sportowych zmagań dominuje. Futbol to ostatni święty rytuał naszych czasów. Czasy pandemii obnażyły pazerność właścicieli klubów m.in. angielskiej ligi. Póki sytuacja nie stała się dramatyczna, nakazywano piłkarzom grać niemal do połowy marca. Działo się to długo po tym, kiedy stało się jasne, że to masowy udział kibiców w meczu Atalanty Bergamo z Valencią w Lidze Mistrzów w lutym miał kluczowe znaczenie dla rozprzestrzeniania się pandemii. 

Biznes czy zdrowie pracowników?

Teraz sytuacja geograficznie znacznie nam bliższa. W drugiej połowie marca  ograniczono swobodę poruszania się i spotykania. Tak jak na niemal całym świecie uczymy się, czym jest social distancing.  

W centrum Warszawy firma budująca gigantyczne wieżowce – reprezentant właściciela obchodzi całą budowę z jej kierownikiem. Wokół dziesiątki robotników. Trwa to bardzo długo. Zadaje mnóstwo pytań. Jest pełen obaw o dotrzymanie terminów wobec firmy, która ma wynajmować budynek. Mówi o tym wielokrotnie. Żadnego pytania o stan zdrowia i zabezpieczenia przed zarażeniem podwykonawców na budowie. 

Życie i zdrowie ludzi powinno być najważniejsze. Jednocześnie wielką wartością jest utrzymanie miejsc pracy i egzystencji firm. Firmy turystyczne, eventowe, artystyczne, usługowe po wprowadzeniu ograniczeń wpadły w funkcjonalną, a część także w finansową zapaść. Inne, z których byliśmy tak dumni, produkujące i masowo eksportujące meble czy części samochodowe zastanawiają się, ile jeszcze utrzymają się przed bankructwem. W ciągu tygodnia w USA po zasiłki dla bezrobotnych udało się o sześć milionów ludzi więcej niż w poprzednim tygodniu. W Polsce też czeka nas taka sytuacja. Szacunki – chociaż często są bliższe wróżeniu – mówią o być może dodatkowym milionie bezrobotnych w tym roku i głębokiej recesji, pierwszej takiej od trzydziestu lat. To będzie oznaczało obniżenie lub wręcz załamanie się poziomu życia milionów Polaków. Może i musi pomóc rząd, ale poziom skonfliktowania narodu i życia politycznego, za które współodpowiada, bardzo tę misję komplikuje.

 

W Polsce bez zmiany paradygmatu prostego i często bezwzględnego konkurowania, bez rzeczywistej wielopoziomowej solidarności będzie nam trudno poradzić sobie z zapadającą się gospodarką. 

prof. Olaf Żylicz, psycholog biznesu,  Uniwersytet SWPS 

Pandemia zmieni sposób zarządzania biznesem?

Jest nadzieja, że rodzi się coraz więcej przestrzeni dla ekonomii wartości, postulowanej przez Jerzego Hausnera, w której ważna jest nie tylko rentowność organizacji, ale również jej otoczenie gospodarcze i społeczne. Financial Times, dotychczas ostoja dominującego myślenia ekonomicznego, wzywa rządy do wielkiego redefiniowania podejścia neoliberalnego. W Polsce bez zmiany paradygmatu prostego i często bezwzględnego konkurowania, bez rzeczywistej wielopoziomowej solidarności będzie nam trudno poradzić sobie z zapadającą się gospodarką. 

Nie czekając na władze państwa i dużych podmiotów gospodarczych, wiele dzieje się oddolnie. Są oczywiście głosy, które mówią, np.: co mnie obchodzi żłobek mojego dziecka. Nie ma zajęć. Nie płacę. Niech upadają, ich sprawa. Zdecydowanie pojawia się więcej działań solidarnościowych, które warto nagłaśniać, np.: wykupywanie voucherów na rzecz restauracji czy usługodawców (do zrealizowania w przyszłości), przekazywanie darowizn czy sprzedawanie po kosztach maseczek. Nie niesie to za sobą automatycznej systemowej zmiany, ale uświadamia, jak konieczne jest jakościowo inne funkcjonowanie między podmiotami gospodarczymi w organizacjach. Uwagę zwracają działania właścicieli małej sieci restauracji na Wybrzeżu. Nie czekali, aż państwo im pomoże, ani nie popadli w desperację, jak wielu przedsiębiorców. Od pierwszego dnia ograniczeń poruszania się, rozwinęli system dowożenia jedzenia. Wykazali cechy antykruchości, wedle terminologii Nassima Taleba, szukając dla siebie szans w tej trudnej sytuacji. Najważniejsze zdarzyło się jednak na zapleczu. Właściciele zebrali całą załogę i poinformowali, że aby utrzymać restaurację, muszą zwolnić znaczną część pracowników. Zrobili to wspólnie z nimi. Szukali razem takich osób, dla których utrata pracy będzie najmniej bolesna. Nigdy wcześniej tak nie postępowali, ale to doświadczenie z czasów epidemii z pewnością zmieni ich sposób zarządzania biznesem i relacje z ich zespołem pracowniczym: z typowych transakcyjnych (ja ci płacę, a ty robisz) na integrujące to, co biznesowo zdrowe z tym, co głęboko ludzkie.

 


Te artykuły mogą
cię zainteresować

Poproś o komentarz ekspercki

Napisz nam o swoim temacie, a my znajdziemy dla Ciebie eksperta z naszej bazy ponad 400 naukowców.

Przejdż do formularza
Bądź na bieżąco

Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco z publikowanymi przez nas nowościami.

Zapisz się