Władza technologii – panoptyzm i rządomyślność
Czy Google wie o nas więcej niż nasi najbliżsi? Skąd ten brak oporów, aby w mediach społecznościowych dzielić się nawet najbardziej intymnymi szczegółami ze swojego życia? A może nowoczesne technologie to nie tylko narzędzia ułatwiające życie, lecz także wyrafinowana forma kontroli i samokontroli? Michel Foucault znalazł odpowiedzi na te pytania na długo przed tym, zanim świat zachłysnął się narzędziami potentata z Mountain View.
Koncepcja władzy Michela Foucault: rządomyślność i panoptikon
Nowoczesne technologie jako narzędzie kontroli i samokontroli? Aplikacje, które z czasem stają się formą uwewnętrznionej władzy? Tym zagadnieniom warto przyjrzeć się w kontekście teoretycznych założeń Michela Foucaulta.
Władza jest wątkiem przewodnim, dominantą całej twórczości, teorii czy – być może to lepsze określenie – wizji świata Foucaulta. Francuski filozof śledził związki między władzą a wiedzą, tropił mikrofizyki władzy i jej zabójcze działanie dla podmiotu. (…) Władza jest przezroczysta, uwewnętrzniona przez podmiot, który w istocie nie postrzega jej jako zewnętrznego ograniczenia, ale jako serię dobrowolnie podejmowanych przez siebie, dla swego własnego dobra, decyzji. Czy koncepcja badacza może być przydatna w analizie zjawiska, które wręcz zdominowało współczesność – sprawowanie kontroli i samokontroli przez zaawansowane technologie?
W tym kontekście szczególnie interesujące są dwa typy władzy opisywane przez Michela Foucaulta: władza panoptyczna i rządomyślność. Zadaniem pierwszej jest przede wszystkim zdobywanie wiedzy o podmiocie (aby mieć władzę, trzeba wiedzieć), ale także – co może istotniejsze – budowanie w świadomości podmiotu przeświadczenia o totalnej widzialności, co prowadzi do samoujarzmiania. (Foucault, 1998a: 142), także w kontekście obietnicy: ty też możesz zostać nadzorcą. Również nadzorcą samego siebie.
Z kolei rządomyślność to władza zindywidualizowana, zakorzeniona w podmiocie i przez ten podmiot nad sobą samym realizowana. Wyznacza możliwe horyzonty działań i ich możliwe, dyskursywne, interpretacje. Jest urządzaniem świata tak, by wytworzyć rzeczywistość społeczną skoncentrowaną na podmiocie i podmiotowości. To rzeczywistość, którą konstytuuje odpowiedzialność jednostki za siebie samą, w której techniki siebie w istocie potencjalnie zastępują inne formy władzy (tutaj na przykład lokuje się potężny nacisk na samorozwój i samoocenę, które mają tworzyć społeczną wartość jednostki). Podmiot jest wolny, sam konstytuuje swoją podmiotowość i sam za nią odpowiada.
Rządomyślność zakłada dobrowolną kontrolę i samokontrolę (uświadamianą i akceptowaną przez nas). Współczesne technologie i urządzania wręcz idealnie nadają się do ich sprawowania. Potrzebują one naszej współpracy, na którą chętnie się godzimy – z własnej woli udostępniamy setki poufnych danych na swój temat. A wszystko to w imię budowania wolności i indywidualizacji podmiotu. Czy na pewno?
dr Karina Stasiuk-Krajewska, mgr Michał Ulidis
Co wie o tobie Google, czego nie wiedzą najbliżsi
Google wie o nas więcej niż najbliżsi? Pokuśmy się o test i zastanówmy, czy informacje, które przekazujemy, korzystając z usług oferowanych przez Google, są znane również naszej rodzinie i znajomym. Potentat z Mountain View wie:
- czego szukamy w internecie (Google Search),
- gdzie mieszkamy, pracujemy oraz aktualnie przebywamy (Google Maps),
- jakie są nasze zainteresowania (Google Search, Gmail, YouTube),
- jakie strony internetowe przeglądamy,
- co kupujemy (Google Search, Gmail, AdSense),
- co lubimy czytać (Google Reader),
- kogo znamy, kim jesteśmy, kim są nasi bliscy (Gmail, Google+),
- gdzie ostatnio spędzaliśmy czas poza swoją domyślną lokalizacją, np. na wakacjach (konto Google [ IP ], Picasa, Google Maps),
- co planujemy, z kim, kiedy i gdzie, jaki jest nasz plan dnia (Google Calendar, w szczególności funkcja udostępniania kalendarza),
- jak wyglądamy (Picasa, Google+),
- jaką drogę edukacji przeszliśmy (Google Search, konto Google, Gmail, Google Docs, Google Schoolar),
- nad czym aktualnie pracujemy oraz z kim (Gmail, Google Talk, Google Docs),
- jak brzmi nasz głos (Google Talks),
- jakie dane przechowujemy na naszym komputerze (Google Desktop),
- jak bardzo popularna jest nasza witryna internetowa i kto ją odwiedza (Google Analytics, Blogger),
- co jest dla nas ważne i jakie są nasze plany oraz priorytety (Google Alerts, Google Calendar).
Oto kompleks władzy‑wiedzy w pełnej okazałości! Usieciowiona, kapilarna władza, bazująca na potężnej porcji danych dotyczących codzienności życia społecznego użytkowników. A wszystko po to, by dostosować się do naszych potrzeb, a przez to ułatwić nam życie i poprawić jego jakość, dopasować urządzenia do naszej indywidualności, a więc podmiotowości. Przy czym to podmiotowość pozorna, bo uzależniająca od technologii (czy jestem w stanie radzić sobie bez mojego kalendarza, z drugiej zaś strony – dyskursywnie wykluczająca (czy jestem w stanie komunikować się z tymi, którzy „nie są na Facebooku”?). Za pozorem indywidualizacji stoi proceduralność, za komunikowaną podmiotowością – dyscyplina wymuszana przez urządzenia i ich skrypty komunikacyjne.
Warto mieć na uwadze, że wszystkie tego typu informacje są, z konieczności, gdzieś składowane i udostępniane. Wszystkich udzielamy dobrowolnie, a za programy/urządzenia płacimy. Czy cena nie jest zbyt wysoka?
Media społecznościowe – technologiczny panoptykon
Obecność w mediach społecznościowych jest rodzajem totalnej widzialności – likwiduje podział na to, co prywatne i to, co publiczne, wprowadzając amorficzną sferę publiczno‑prywatnego. W tej strefie jesteśmy poddani ciągłej obserwacji, ale także sami obserwujemy, potencjalnie jesteśmy nadzorcami.
Tutaj nie ma opowieści o bohaterach i wyczynów, jest obserwacja i norma (lub odstępstwo od niej). Jednak odstępstwo, wobec permanentnej obserwacji, grozi natychmiastowym wykluczeniem – wcale nie przez mechanizmy formalnie nadzorujące, ale przez innych użytkowników, chętnie i bezwzględnie wykorzystujących prawo nie tylko bycia obserwowanym, ale także obserwowania – w ramach technologicznego panoptykonu.
Google Now, czyli wybór tylko pozorny
Reprezentatywnym przykładem polityki informacyjnej Google, a tym samym esencją opisywanych powyżej tendencji, jest aplikacja Google Now – rodzaj „inteligentnego” asystenta. Aplikacja podsuwa użytkownikom informacje, które uznaje za przydatne dla nich (np. godziny odlotu zarezerwowanego samolotu, pogodę w obecnej lokalizacji, czas dojazdu do pracy / domu, informacje giełdowe dotyczące interesujących nas spółek, treści dostosowane do preferencji użytkownika – np. dotyczące ulubionej drużyny sportowej itp).
To możliwe dzięki zbieraniu informacji o użytkowniku (lokalizacji GPS, haseł wyszukiwanych w Google Search, wiadomości Gmail czy wprowadzanych przez nas samodzielnie i bez przymusu informacji – np. obszarów zainteresowań lub ulubionych aktywności czy koordynatów lokalizacji indeksowanej następnie jako nasz dom). Aplikacja współpracuje również z Gmail. Owocem tej kooperacji jest m.in. personalizacja treści wyświetlanych na ekranie naszego smartphone’a. Aplikacja dobiera ponadto potencjalnie interesujące nas treści z różnych dziedzin (dzięki krótkiemu określeniu preferencji oraz analizie historii naszego wyszukiwania i zawartości poczty email).
Powyższe przykłady świetnie ilustrują to, co dzieje się z podmiotowością poddaną mechanizmom władzy panoptycznej oraz mechanizmom rządomyślności. Zadajmy sobie retoryczne pytanie: w jaki stopniu to, co konstruujemy jako naszą indywidualną podmiotowość, wynika z podpowiedzi, które uzyskujemy od naszych urządzeń? To prawda, podpowiedzi te wynikają z naszych pierwotnych aktywności, wtórnie jednak zdecydowanie ograniczają możliwość wyboru.
Aplikacje mobilne – niewidzialne narzędzie kontroli?
Świetnym przykładem działania mechanizmów władzy‑wiedzy są aplikacje mobilne. Wykorzystują one różnego rodzaju informacje o urządzeniu i użytkowniku w celu – jak same komunikują – stabilnego i poprawnego funkcjonowania oraz satysfakcji użytkownika. Dostęp do danych jest możliwy tylko wtedy, gdy poinformowany o tym użytkownik oprogramowania udzieli stosowanej zgody i zaakceptuje politykę informacyjną oferowaną przez producenta. Jesteśmy przecież samostanowiącymi się, wolnymi podmiotami!
Według aktualnego raportu Pew Reaserch Center (zob. K. Olmstead, M. Atkinson, 2015), które w 2015 roku poddało analizie 1 041 336 darmowych i płatnych aplikacji mobilnych dostępnych do pobrania w sklepie Google Play, użytkownicy najczęściej udzielają zgody na:
- Full network access – 83% aplikacji (wykorzystanie dedykowanych protokołów sieciowych w celu wysyłania danych do internetu, warto zwrócić uwagę na fakt, że wyszukiwarka internetowa oraz inne aplikacje preinstalowane na danym urządzeniu umożliwiają same w sobie tego typu łączność);
- View network connections – 69% aplikacji (informacje o połączeniu sieciowym, dostępnych i preferowanych sieciach);
- Modify or delete the contents of your USB storage – 54% (pozwala aplikacji na dostęp do i zapis danych w pamięci przenośnej urządzenia – usb, karty sd);
- Read phone status and identity – 35% aplikacji (dostęp do funkcji telefonu oraz informacji o urządzeniu – numer telefonu użytkownika, numer seryjny urządzenia, identyfikator telefonu, funkcje połączeń głosowych);
- Prevent device from sleeping – 27% aplikacji (pozwolenie dla aplikacji na powstrzymywanie urządzenia przed przejściem w tryb uśpienia);
- Precise location (GPS and network‑based) – 25% aplikacji (dostęp do danych o precyzyjnej lokalizacji urządzenia / użytkownika w oparciu o Global Positioning System oraz właściwości sieci: komórkowej – rozmieszczenie nadajników oraz internetowej – tu również Wi‑Fi. Zgoda ta umożliwia literalne śledzenie urządzenia;
- Take picture and videos – 12% (pozwala aplikacji na używanie aparatu fotograficznego urządzenia);
- Read your contacts – 6% (dostęp do przechowywanych w telefonie kontaktów telefonicznych, mailowych i innych – np. z mediów społecznościowych, których używamy przy pomocy danego urządzenia);
- Read call log – 4% (dostęp do historii połączeń, częstotliwości i adresatów nawiązywanych połączeń wychodzących i przychodzących, aplikacja po udzieleniu tego typu zgody przez użytkownika „wie” z kim i jak często się kontaktujemy).
Według Apps Permision in the Google Play Store każda aplikacja spośród ponad miliona analizowanych przez Pew korzysta średnio z 5 różnych zgód wymagających akceptacji użytkownika. Zauważmy – to są dane nie tylko lokujące się daleko w sferze naszej prywatności i intymności, którymi prawdopodobne niechętnie dzielilibyśmy się w rozmowie, uznając pytającego za osobę co najmniej wścibską. To są dane dotyczące naszej codzienności – tego, czego kontrola zapewnia władzy panopotycznej i rządomyślnej efektywne funkcjonowanie – codziennych nawyków, habitusów, bezrefleksyjnie podejmowanych czynności i aktywności.
Dane osobowe – cena za korzystanie z aplikacji?
Kolejnymi informacjami, które udostępniamy, są dane dotyczące naszych finansów. Bijące rekordy popularności aplikacje takie jak Spotify (serwis muzyczny) czy Netflix (platforma umożliwiająca oglądanie filmów, seriali i programów poprzez media strumieniowe) nie są dostępne, zanim użytkownik nie zdeponuje danych swojej karty kredytowej – jest ona warunkiem sine qua non korzystania z aplikacji, nawet podczas darmowego okresu próbnego rejestracja karty wyprzedza korzystanie z serwisu.
Ponadto oczywiście obie aplikacje proszą nas o podanie danych osobowych oraz monitorują na bieżąco naszą aktywność – w tym preferencje i gusta, którymi z radością się przecież dzielimy. Portale typu Last Fm na podstawie naszych preferencji muzycznych i udostępnianych informacji o nas mogą wręcz sugerować „pasujących” do nas profilem użytkowników.
To jest uwewnętrzniona kontrola, której dobrowolnie się poddajemy. Nie lubimy, kiedy inni aktorzy życia społecznego komentują lub próbują ingerować w nasze finanse, kiedy dobierają nam prawo do znajomych lub sugerują, czego mamy słuchać, by pozostać sobą. Bez trudu akceptujemy w takich rolach technologie mikrofizyki władzy. Biorąc pod uwagę dynamiczny rozwój nowoczesnych technologii, wydaje się, że teoria Foucault jeszcze długo się nie zdezaktualizuje.
Czytaj cały artykuł „Władza technologii – panoptyzm i rządomyślność” na stronie kulturapopularna-online.pl.
O autorach
dr Karina Stasiuk-Krajewska – zajmuje się etyką w dziennikarstwie, public relations i reklamie, a także budowaniem wizerunku, teorią komunikacji i mediów oraz kulturą popularną. Interesuje się rolą odbiorców i interpretacją przez nich tekstów kultury popularnej. Na wrocławskim wydziale Uniwersytetu SWPS prowadzi zajęcia z zakresu nauki o komunikowaniu, kultury popularnej, public relations, etyki reklamy i PR.
mgr Michał Ulidis – wykładowca w Katedrze Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu. Zajmuje się komunikacją marki, prowadzi zajęcia z design thinking i zarządzania projektami. Realizował kompleksowe projekty z zakresu brandingu, projektowania kampanii, badań rynku i konsumentów oraz kreacji reklamowej offline i online. Autor i współautor kilkunastu publikacji, w których skupia się na badaniach szeroko pojętej komunikacji, analizie rynku i metodyce brandingu. Przygotowuje rozprawę doktorską, dotyczącą sektorów kreatywnych.