Charakter i dynamika „reform Deng Xiaopinga”
Przemiany zachodzące w Chinach od końca lat 70. XX w., umownie określane zazwyczaj jako „reformy Deng Xiaopinga”, doprowadziły do bardzo szybkiego rozwoju gospodarczego tego kraju i jego modernizacji w skali bezprecedensowej. Były to bezsprzecznie największe, najbardziej fundamentalne i najdramatyczniejsze przemiany, jakich doświadczyły Chiny w ciągu czterech tysięcy lat swej historii i stanowiły jedno z przełomowych wydarzeń w historii świata w XX w. W ich rezultacie Chiny, które na początku ubiegłego wieku były w istocie „państwem upadłym”, deptanym przez armie mocarstw zachodnich wedle ich woli, gdzie nędza była niewyobrażalna, a ludzie stale umierali z głodu tysiącami, zaś podczas klęsk żywiołowych setkami tysięcy, u końca XX w. stały się „największą fabryką świata” i jego największym bankierem, a także głównym partnerem Stanów Zjednoczonych. Wciąż rosnąc w siłę najprawdopodobniej staną się jeszcze w XXI w. najpotężniejszym supermocarstwem. Autorzy prognoz różnią się przede wszystkim w wyliczeniach, kiedy mogą one prześcignąć Stany Zjednoczone pod względem różnych wskaźników, nie zaś tego, czy to nastąpi.
W związku z planowaną wizytą Prezydenta ChRL Xi Jinpinga w Polsce w czerwcu 2016 r. przedstawiamy artykuł1 prof. Krzysztofa Gawlikowskiego, Dyrektora Centrum Cywilizacji Azji Wschodniej Uniwersytetu SWPS.
Sfery i tempo przemian
Przemiany w Chinach od 1978 r., kiedy to oficjalnie zostały rozpoczęte tak zwane „reformy” (gaige) i „otwarcie kraju na świat” (kaifang), były wielekroć większe i bardziej radykalne niż zmiany dokonane w Polsce po 1989 r. W Chinach objęły one nie tylko sferę gospodarczą, polityczną i ideologiczną, ale i wiele innych dziedzin. W Polsce zasadniczą kwestią było odzyskanie pełni suwerenności po okresie neokolonialnego podporządkowania Moskwie, a utrata władzy przez PZPR i upadek systemu komunistycznego narzuconego przez J. Stalina – służących jej dominacji – były prostą konsekwencją wybicia się znowu na niepodległość i dołączenia do świata zachodniego. Chiny komunistyczne były natomiast w pełni suwerennym państwem, i tak zwane reformy były suwerenną decyzją tamtejszego kierownictwa. Miały one przede wszystkim przywrócić stabilność polityczną w kraju i przyspieszyć jego modernizację oraz rozwój. Można dodać, że jeszcze podczas przywództwa Mao Zedonga (1897-1976) Chiny zaczęły normalizować stosunki z USA i blisko współpracować z Zachodem traktując go jako sojusznika w zaciekłej konfrontacji z Moskwą. To w wyniku reform doszło właśnie również do normalizacji stosunków z rozpadającym się Związkiem Radzieckim M.Gorbaczowa. Kontekst wewnętrzny i międzynarodowy chińskiej transformacji, podobnie jak jej charakter oraz dynamika, były zatem zupełnie inne przemian dokonujących się w Polsce.
W Chinach zmiany miały ewolucyjny charakter, zachodziły stopniowo, a kwestią kluczową było przejście od „gospodarki upaństwowionej”, nakazowo-rozdzielczej, do rynkowej, z własnością prywatną. Było to związane z odrzuceniem „komunizmu koszarowego” Mao, a ewolucją w kierunku „miękkiego systemu autorytarnego”, nieco anarchicznego, coraz bardziej pluralistycznego i w coraz szerszym zakresie opartego na rządach prawa. Z tym wiązały się także ogromne przemiany ideologiczne. Ponadto przemiany te objęły inne sfery o fundamentalnym wręcz znaczeniu. Były to przede wszystkim: modernizacja kraju, z urbanizacją i industrializacją, co oznaczało przejście dużej części ludności z cywilizacji agrarnej do industrialnej; z tym wiązał się skok technologiczny i wręcz cywilizacyjny, a także wzrost dobrobytu dla dużej części społeczeństwa, choć w tej dziedzinie pojawiły się ogromne różnice społeczne i regionalne. Ponadto była to okcydentalizacja kraju (westernization) w bardzo szerokim zakresie i ogromne przemiany kulturowe. Wreszcie z pozycji kraju samoizolujacego się od świata, w sposób niemal całkowity i to przez dziesięciolecia, Chiny przeszły do wszechstronnej współpracy międzynarodowej stając się wręcz liderem procesów globalizacji. Procesy tego otwarcia na świat stanowiły prawdziwa rewolucję w różnych aspektach, także w sferze mentalnej.
W ciągu trzech dziesięcioleci, za życia jednego pokolenia kraj zmienił się do niepoznania, zmieniło się życie całego społeczeństwa, a Chiny z pozycji zacofanego, peryferyjnego mocarstwa „rewolucyjnego” i „trzecioświatowego”, kwestionującego cały ład międzynarodowy, stały się jednym z liderów współczesnego świata, stabilizującym światowy porządek, wręcz ratującym światowy system kapitalistyczny – jak ujął to w 2009 r. David Miliband, brytyjski minister spraw zagranicznych2. Stały się one także głównym partnerem politycznym, gospodarczym i strategicznym Stanów Zjednoczonych, a do pewnego stopnia również ich rywalem3.
Wraz z ich „wejściem smoka” na arenę międzynarodową zmienił się cały świat: z systemu unipolarnego – dominacji jednego supermocarstwa czyli Stanów Zjednoczonych – świat przeszedł, jak niektórzy badacze to określają, do „chaotycznego układu wielobiegunowego” określanego również systemem G-Zero, w którym żadne z mocarstw nie jest w stanie sprawować przywództwa w skali globalnej4. Ma to także fundamentalne implikacje dla sfery cywilizacyjno kulturowej: po raz pierwszy od czasów Oświecenia, od rewolucji przemysłowej i narodzin kapitalizmu w Europie, cywilizacja zachodnia przestała dominować w świecie i musi się uczyć partnerskiego traktowania cywilizacji konfucjańsko-buddyjskiej zrodzonej w Chinach, jak również muzułmańskiej oraz indyjskiej, a nawet poszczególnych krajów z ich własnymi kulturami i tradycjami. Koncepcja dialogu między cywilizacjami i kulturami, przyjęta przez ONZ w 1998 r., nabrała nowego znaczenia, gdyż rosnące w siłę nie-zachodnie mocarstwa, państwa i religie domagają się z coraz większa stanowczością partnerskiego traktowania przez chrześcijańską cywilizację Zachodu5. Zmieniły się zatem nie tylko Chiny, ale i cały świat.
Aby zilustrować skalę tych zmian w Chinach, posłużmy się konkretnymi przykładami. Dziś Pekin, liczący prawie 20 mln mieszkańców, przypomina Tokio, a jest nawet odeń bardziej monumentalny i lepiej rozplanowany, zaś w końcu lat 70. Pekin liczył zaledwie nieco ponad 1 mln mieszkańców i było to zupełnie inne miasto, z którego pozostały ledwo najważniejsze zabytki, kluczowe gmachy publiczne i układ głównych ulic w centrum. Ledwo w 1966 r., w ramach rewolucji kulturalnej, rozebrano tam średniowieczne bramy i masywne mury otaczające starą część miasta, które pozostawało wciąż takie jak przed wiekami, w zasadzie parterowe. Budynki wyższe niż pięć pięter przy gigantycznej Alei Chang'an przecinającej miasto ze wschodu na zachód, można było policzyć na palcach. Jeżdżąc po Chinach stwierdza się dzisiaj, że nie tylko wielkie metropolie zostały praktycznie zbudowane na nowo, ale dotyczy to także miasteczek powiatowych, a nawet wsi, gdzie trudno znaleźć domy sprzed reform Denga. Historycy lamentują, że w niebywałym tempie znikają bezpowrotnie świadectwa dawnych Chin i z trudem daje się niektóre z nich uratować. Nawet jednak te uratowane tracą dawny wygląd w nowoczesnym kontekście. Weźmy jako przykład lamaistyczną Świątynię Harmonii i Pokoju (Yonghegong) w Pekinie. Wzniesiona w XVIII w. na niewielkiej wyniosłości dominowała swoimi złocistymi dachami nad szarymi parterowymi domkami okolicznej zabudowy, a obecnie z trudem można ja dojrzeć zagubioną i skarlałą wśród gigantycznych wysokościowców.
Warto przypomnieć, że podstawowym środkiem transportu były w końcu lat 70. rowery, a towary nawet o tak gigantycznych gabarytach jak słupy telegraficzne, przewoziły riksze towarowe, albo arby zaprzężone w wołu, muła i osła na przyprzążkę. Na przedmieściach można było jeszcze spotkać karawany wielbłądów przewożące coś z Azji Centralnej. Poza pryncypialnymi ulicami, samochód pojawiał się sporadycznie, a policjanci wstrzymywali rzeki rowerów, by przepuścić takiego rzadkiego gościa. Samochodów używali w zasadzie tylko dostojnicy partyjni i państwowi, a z taksówek korzystali głównie nieliczni wtedy cudzoziemcy. Na podpekińskich drogach, dziś zatłoczonych niemożebnie samochodami wszelkich rodzajów i marek, jakaś ciężarówka pojawiała się raz na parę godzin. Chłopi więc w okresie żniw rozsypywali na jezdniach zboże do wysuszenia, a kierowca po prostu zwalniał napotykając je.
Od 2009 r. Chiny stały się największym rynkiem samochodów w świecie, a gigantyczne korki oraz smog dokuczają bardzo mieszkańcom miast. Gigantyczny program budowy autostrad oraz dróg ekspresowych z połowy lat 90. XX w. został zrealizowany z nawiązką i w końcu 2011 r. kraj dysponował ich siecią o długości 85.000 km, pod względem długości (bo jeszcze nie jakości) niemal równą sieci w Stanach Zjednoczonych, na których drogi te są wzorowane. W 2012 r. ma dysponować systemem dróg ekspresowych i autostrad o łącznej długości prześcigającej USA, podczas gdy jeszcze w 1988 r. było w całych Chinach dróg typu ekspresowego ledwo 147 km6. Dodać trzeba, że w dawnych Chinach dróg było niewiele. Poza cesarskimi drogami strategicznymi, ruch na lądzie odbywał się głównie dróżkami wiejskimi i miedzami wśród pól (dlatego głównym środkiem transportu towarowego i osobowego były tam taczki, wynalezione właśnie w Chinach, albo ludzie z koromysłami na plecach), a jeszcze w latach 30. XX w. około 70 proc. transportu odbywało się morzem, kanałami i rzekami. Brak dróg i możliwości transportowania większych ciężarów był zasadniczym hamulcem rozwoju. Dlatego Sun Yat-sen (1866-1925), pierwszy prezydent, uznany za Ojca Narodu (Guofu) w swoim wizjonerskim programie rozwoju Chin uznał za priorytet zbudowanie w Chinach nowoczesnych systemów transportu oraz komunikacji, w tym zbudowanie systemu portów i restaurację oraz rozbudowę przede wszystkim dróg wodnych, na drugim miejscu stawiał zbudowanie sieci kolejowej, a na trzecim – wielkiego systemu dróg ekspresowych łączących wszystkie ważniejsze miasta oraz dróg lokalnych. Postulował obok tego zbudowanie przemysłu kolejowego i samochodowego, choć zdawał sobie sprawę, że drogi te będzie wykorzystywał także transport tradycyjny7. Współczesna budowa nowoczesnej sieci dróg jest zatem w Chinach przedsięwzięciem rewolucyjnym, o historycznym wręcz wymiarze.
Jeszcze bardziej spektakularny jest tam rozwój kolei wysokich prędkości, których budowa uzyskała najwyższy priorytet, gdyż zmniejsza znacznie natłok pasażerów na paliwożercze linie lotnicze oraz transport samochodowy, co jest istotne dla zmniejszania produkcji dwutlenku węgla (kwestii ważnej dla zmian klimatu) i rosnącego importu paliw płynnych. Prace nad pierwszą linią super-szybkiej kolei (bullet train) rozpoczęto w Chinach w 2007 r., a w połowie 2011 r. funkcjonowało już ich niemal 10.000 km. W 2012 r. długość tych linii w Chinach ma przekroczyć ich długość we wszystkich innych krajach razem wziętych, a w 2015 r. łączna długość tych linii ma wynieść 25.000 km. Pociągi „Harmony Express” na linia Wuhan – Kanton (968 km) poruszają się z prędkością średnią 313 km/godz. (z prędkością maksymalną 394 km/godz), to jest są najszybsze na świecie.
Najbardziej spektakularne było otwarcie 30 czerwca 2011 r., z udziałem premiera Wen Jiabao, linii Pekin – Szanghai (1.318 km): zamiast podróży trwającej 10 godz., pasażerowie pokonują tę drogę w 4 godz. 16 min. Istnieje możliwość skrócenia jeszcze czasu przejazdu przy osiągnięciu maksymalnej zakładanej prędkości. Dodać można, że wcześniej była to najbardziej obciążona, długodystansowa linia w kraju, którą na dobę przemieszczało się około 100.000 ludzi. Wraz z budową linii superszybkiej liczba pasażerów podwoiła się, a pociągów na tej linii na dobę odchodzi 50 par, w godzinach szczytu jeden po drugim w odstępie 5 min., czyli częściej niż chodzą tramwaje w Warszawie. O trudnościach tej budowy może świadczyć najlepiej, że całe torowisko zbudowano od nowa w sąsiedztwie starej linii, choć drogę nieco skrócono, prowadząc linię nowymi mostami i wiaduktami o łącznej długości ponad tysiąca km, w tym przez najdłuższy most świata liczący 164 km i po drugim, co do długości wiadukcie świata – ponad 113 km, z wykopaniem 22 tuneli o łącznej długości ponad 16 km8. Budowa ta trwała przy tym jedynie 42 miesiące (od 18 kwietnia 2008 r. do 30 czerwca 2011 r.). Jak bywa przy tak wielkich przedsięwzięciach, chiński urząd audytu doszukał się po zakończeniu prac wielu nadużyć i malwersacji, w tym także dokonywanych przez terenowe organy władzy9. Można wspomnieć, że w 2004 r. z centrum Szanghaju na lotnisko (40 km) uruchomiono po raz pierwszy w świecie super szybką linię magnetyczną, na której pociąg porusza się nie dotykając toru. Jego szybkość operacyjna wynosi 431 km na godz., a czas tego przejazdu 7 minut 20 sekund. Tę linię zbudowano w całości na eksperymentalnej technologii Siemensa10. Inna podziwiana linia prowadzi z prowincji Qinghai do Lhassy w Tybecie, a oddano ją do użytku w 2006 r. Liczy ona 1956 km długości, a na długości 960 km biegnie ona powyżej 4.000 m. nad poziomem morza (najwyższe wzniesienie ma 5.072 m n.p.m.), około 550 km po terenach wiecznej zmarzliny, a wagony muszą tam być hermetycznie zamykane, jak samoloty, wyposażone w maseczki tlenowe oraz z dyżurnymi lekarzami. Jest to najwyżej biegnąca linia kolejowa na świecie. Budowa ta spotykała się z protestami ekologów oraz Tybetańczyków obawiających się przyspieszonej modernizacji i sinizacji swego kraju, ale cieszy ona turystów i opracowuje się plany rozbudowy tej linii11.
Ceny biletów na super szybkich kolejach chińskich są zbliżone do lotniczych, część pasażerów wybiera więc wciąż transport tradycyjny. Przy budowach tych linii wybuchały nieraz różne afery finansowe, ujawniają się jeszcze pewne mankamenty systemu bezpieczeństwa, ich budowa nie jest zatem jedynie pasmem tryumfów. Plany rozbudowy linii magnetycznych spotkały się z tak silnymi protestami ludności, której miało to dotyczyć, ze w praktyce ich zaniechano. W każdym uruchomienie tych linii jest na pewno ogromnym sukcesem inżynierów chińskich, chociaż korzystali oni przy rozwoju tych projektów z dorobku technologicznego Japonii (firmy Kawasaki) oraz Niemiec (Siemensa)12. A ChRL odziedziczyła z przeszłości koleje o łącznej długości jedynie 27.000 km, z tego prawie połowa w Mandżurii. Linie nie tworzyły tam przy tym sieci, lecz jak w początkach kolejnictwa w Europie były to pojedyncze linie, często nawet jednotorowe, z jednego miasta do innego (jak nasza kolej warszawsko-wiedeńska). W końcu 2010 r. długość linii kolejowych wynosiła już 91.000 km, i były to – rzecz jasna – już zupełnie inne koleje. W latach 90., kiedy to zaczęto intensywnie je rozbudowywać, samych nowych linii budowano ponad tysiąc km rocznie.
W 2010 r. strona chińska rozpoczęła planowanie trzech linii transkontynentalnych oraz negocjacje z 17 zainteresowanymi państwami. Plany te obejmują linię Londyn - Pekin, z pokonaniem tego dystansu w dwie doby, drugiej z Pekinu przez Wietnam, Tajlandię i Malezję do Singapuru - w jedną dobę, jak też trzeciej linii z Pekinu do Indii i Pakistanu. Jest to największy projekt infrastrukturalny świata, a strona chińska oferuje technologię i sfinansowanie budowy. Linia kolejowa Chiny – Europa miałaby zostać zbudowana w ciągu 10 lat. Oczywiście realizacja tych projektów pociągałaby za sobą ogromne przyspieszenie procesów globalizacji.
U końca lat 70. XX w. upragnionymi „dobrami industrialnymi” były: zegarek na rękę, rower i prosty wentylator, a jedynie nieliczni w wielkich miastach żyli w „wyższym standardzie” - dość nędznych, zwykle 4 piętrowych, blokach z „wygodami” (dziurą w posadzce w ubikacji, prysznicem, zimną wodą z kranu i gazem z butli, podczas gdy ogromna większość żyła w parterowych, zatłoczonych niemiłosiernie domkach przy zaułkach – hutongach – z jedną śmierdzącą toaletą publiczną na kilka uliczek i jednym kranem z wodą pitną gdzieś na rogu (bo wodę do potrzeb domowych często nadal czerpano ze studni na podwórkach). Telefony były tylko w urzędach i w domach wyższych funkcjonariuszy. Wszędzie i wszystkim zarządzali „kadrowcy”: jeśli latem ktoś zemdlał na ulicy, zbiegowisko czekało aż będzie przechodził policjant albo kadrowiec, by wezwał pogotowie; kiedy cudzoziemiec wsiadł do autobusu, jakiś kadrowiec dysponował zaraz, kto ma ustąpić mu miejsca i uroczyście usadzał „cudzoziemskiego przyjaciela”, itd. Nie było ważne, czy był on brygadzistą w Pekińskiej Fabryce Maszyn nr 2, czy naczelnikiem Wydziału Nowych Nasadzeń w Ministerstwie Rolnictwa, formalnie był funkcjonariuszem partyjno-państwowym, z rangą odpowiednia do funkcji i miał „kierować ludem”. Kadrowcy tacy wyróżniali się od zwykłych ludzi nawet strojem, zazwyczaj nie połatanym, i z czterema kieszeniami w bluzie, a nie trzema, kieszeniami przykrytymi patkami, z dziurką na pióro wieczne w prawej, górnej kieszeni. Oczywiście bluza u kadrowców cywilnych była zawsze granatowa, tylko wojskowi nosili zielone, a jedynie dostojnicy najwyżsi rangą – jak premier – mogli nosić mundurki szare, a szefowie państwa – jak Mao czy Liu Shaoqi – koloru kawy z mlekiem.
Trudno nawet te Chiny sprzed trzydziestu lat porównywać z dzisiejszymi, gdzie każdy ubiera się jak chce, jeśli może – goni za modą, robi co chce i pracuje, gdzie chce, gdzie dziewczyna zgwałcona na ciemnej ulicy będzie podawała do sądu o odszkodowanie Stołeczny Zarząd Oświetlenia Miasta (autentyczny przypadek z końca lat 90.), a pasażer z siniakiem w związku z gwałtownym zahamowaniem autobusu będzie szukał zaraz lekarza do obdukcji, by walczyć w sądzie o odszkodowanie od firmy przewozowej, nie pamiętając nawet, że kiedyś społeczeństwem zarządzali kadrowcy, a zwykli obywatele mieli ich tylko słuchać i wykonywać rewolucyjne wytyczne partii. Dziś setki milionów ludzi zamieszkało w blokach i wysokościowcach z prawdziwymi wygodami, nieraz eleganckich, z meblami zachodniego typu i standardu. W Chinach działa najliczniejsza w świecie społeczność internautów i używa się największej liczby telefonów komórkowych, żyje tam też najliczniejsza w świecie klasa „ludzi zamożnych i bogatych”, z czym wiąże się pojawienie się tam największego rynku „produktów luksusowych” sprowadzanych przez najbardziej znane firmy zachodnie, jak Dior, Gucci, Chanel czy Lamborghini. W Chinach bardzo często różne rzeczy są „naj”, o co nie trudno przy wielkości kraju równej prawie całej Europie i ludności ponad 1.300 mln.
Modernizacja i tempo rozwoju tego kraju porażają badaczy z Zachodu. W ciągu trzech dziesięcioleci Chiny dokonały skoku z poziomu biednego kraju Trzeciego Świata do poziomu normalnego państwa w istocie średnio rozwiniętego. Podczas gdy u początków przemian, w 1978 r. w miastach żyło tylko 18 proc. ludności, w 2010 r. już 47,5 proc., co oznaczało przejście do życia miejskiego 300-400 mln ludzi, często z fizycznym ich przeniesieniem się do rozbudowujących się szybko metropolii. W 2015 r., jak się prognozuje, większość ludności Chin będzie już żyła w miastach13. Wyliczano w Chinach, że samych pracowników ze wsi tymczasowo żyjących w miastach, bez meldunku, w 2008 r. było 161 mln14. Słusznie porównuje się więc procesy urbanizacji, które zaszły tam za życia jednego pokolenia, do procesów urbanizacji i industrializacji w Europie zachodzących w ciągu dwustu lat ery przemysłowej. W przybliżeniu można by powiedzieć, że od początku lat 80. zbudowano w Chinach tyle „materii miejskiej” ile mają wszystkie współczesne miasta całej Europy. Nigdy jeszcze żaden kraj nie osiągał przez trzy dziesięciolecia wzrostu produktu krajowego średnio ponad 9 proc., a chodzi przy tym o kraj tak wielki15.
Koszty społeczne tego rozwoju były jednak też ogromne. Postępowało szybko rozwarstwienie majątkowe całych grup społecznych, narastały różnice między regionami, pojawiły się ostre napięcia etniczne. Ludzie utracili poczucie bezpieczeństwa bytowego zapewnianego poprzednio przez państwo totalitarne, ale i opiekuńcze zrazem, a setki milionów utraciły dostęp do opieki medycznej i jakiegokolwiek zabezpieczenia społecznego. Rozwój gospodarczy wiązał się z katastrofalnym niszczeniem środowiska naturalnego, straszliwym zanieczyszczeniem wód i powietrza. Dość powiedzieć, że przy katastrofalnych suszach w Chinach północnych można Rzekę Żółtą w środkowym biegu przejść nawet w bród, co nigdy się nie zdarzało. Podczas dwuletniego pobytu w latach 60. autor był w Pekinie świadkiem tylko jednej burzy pyłowej, w latach 90. burz takich w Pekinie było już po kilkanaście rocznie, a zasięg ich tak się rozszerzył, ze nieraz trzeba było zamykać lotniska nawet w Seulu i Tokio.
Rozmaite niedostatki jakoś rekompensuje jednak widoczny na każdym kroku niebywały rozwój kraju, „odradzanie się Chin” i kilkukrotny wzrost stopy życiowej przeważającej części ludności. Zatem porównawcze badania amerykańskiego PEW Research Center z 2007 r. pokazały, że stan kraju dobrze ocenia aż 83 proc. Chińczyków, a z polityki rządu zadowolonych jest aż 89 proc., podczas gdy w Polsce zadowolonych z polityki rządu było tylko 28 proc., najmniej w Europie, gdzie jednak niewiele rządów uzyskiwało wynik powyżej połowy zadowolonych. Jeszcze większe różnice występowały przy pytaniu, jaka będzie przyszłość naszych dzieci. Aż 86 proc. Chińczyków było przekonanych, że lepsza, podczas gdy w bogatych krajach europejskich aż 70-80 proc. uważało, że gorsza, a Polska była jednym z najbardziej optymistycznie nastawionych krajów z odpowiedziami 51 proc. że lepsza16.
Na oczach Chińczyków dokonywało się marzenie Sun Yat-sena i innych rewolucjonistów oraz reformatorów śnione od początku XX w.: „odrodzenia Chin” (xin Zhongguo), i przywrócenia im byłej potęgi, a także poczesnego miejsca w świecie. Dobrobyt ludu, rozumiany jako zapewnienie mu wystarczającego pożywienia i przyodziewku, był główną troską Sun Yat-sena i leitmotywem jego ideologii narodowej, gdyż głód był w Chinach od starożytności zjawiskiem endemicznym, zmieniała się tylko jego skala. Dziś Chińczycy z Chin i spoza nich doceniają z ich perspektywy wielkie osiągniecie Denga: nikt w ich kraju z głodu już nie umiera, a wielu objada się za wszystkie dawniejsze głodne lata, po raz pierwszy w ich dziejach. A ponadto Chiny rosną w oczach i ścigają Zachód, co jeszcze niedawno wydawało się mrzonką. Kiedy otwierano pierwszą linię metra w Kantonie (28 czerwca 1999 r.), reporter telewizji BBC pytał o wrażenia ludzi na peronie, m.in. wiejską babinę, która najwidoczniej przybyła specjalnie, by to metro podziwiać. Ona zaś, pełna rozpierającej ją dumy, odpowiedziała: „Teraz mamy Zachód u nas!”. W podtekście była pamięć o tysiącach Chińczyków, którzy właśnie z Kantonu wyruszali przez dziesięciolecia jako kulisi do pracy na Zachodzie (i w jego koloniach) oraz o chińskiej biedzie, i niesłychana duma: wreszcie mamy u siebie jak na Zachodzie!
Przemiany w Chinach od 1978 r., kiedy to oficjalnie zostały rozpoczęte tak zwane „reformy” (gaige) i „otwarcie kraju na świat” (kaifang), były wielekroć większe i bardziej radykalne niż zmiany dokonane w Polsce po 1989 r. W Chinach objęły one nie tylko sferę gospodarczą, polityczną i ideologiczną, ale i wiele innych dziedzin.
prof. Krzysztof Gawlikowski
Rozbieżne ujęcia chińskich reform
Niewątpliwie najbardziej kontrowersyjne są w Chinach przemiany polityczne. Dość popularne obiegowe stereotypy przyjmują, że w Chinach przeprowadzono reformy rynkowe, choć państwo odgrywa tam nadal kluczową rolę w gospodarce, natomiast nie było tam przemian politycznych. Oglądając polityczne życie chińskie naskórkowo istotnie można stwierdzić, że rządzi tam nadal partia, która nazywa się komunistyczną, zachowano oficjalnie szacunek dla Mao oraz komunistycznych ideałów, podobnie jak dawną symbolikę komunistyczną, dawne rytuały oraz instytucje polityczne ChRL. Czy oznacza to jednak, że kraj pozostaje nadal komunistycznym? Porównując Chiny z post-komunistycznymi państwami Europy Środkowej, gdzie władzę przejęła demokratyczna opozycja, a komunizm potępiono, takie można odnieść wrażenie.
Jak słusznie zwraca uwagę Mark Blecher, podczas zimnej wojny elity zachodnie przyzwyczaiły się patrzeć na kraje komunistyczne jako reprezentujące jeden model totalitarny pod kierownictwem partii, podczas gdy komunistyczny reżim w Chinach różnił się zasadniczo od modelu sowieckiego dominującego w Europie17. Jak dodają inni badacze, w Azji w gruncie rzeczy każdy kraj komunistyczny posiadał odmienny system polityczno-gospodarczy, a nawet ideologiczny, a wszystkie one różniły się znacznie od siebie, podczas gdy w Europie były one niemal zuniformizowane. W rezultacie również procesy transformacji zachodziły inaczej w każdym z krajów azjatyckich i zupełnie odmiennie niż w Europie18.
Minxin Pei, znany badacz z Uniwersytetu Harvarda, bardzo krytycznie odnoszący się do reform Denga, nie ma wątpliwości, że komunizm w Chinach został zburzony już w końcu lat 80. Choć przemiany zaczynały się od reform dotychczasowego systemu, to w istocie doszło tam do „kapitalistycznej rewolucji” i obumarcia komunizmu. W przypadku Chin, jak ocenia on, wyjście z komunizmu drogą autorytarną zapewniło o wiele więcej korzyści, niż osiągnięto na demokratycznej drodze w Rosji. W Chinach raptownie podniósł się poziom życia, znacznemu poszerzeniu uległy wolności obywatelskie i gospodarcze, a państwo zyskało w wyniku przemian nieporównanie wyższy status potęgi światowej. Ta droga czasowo pozwoliła jednak zachować rządy autorytarne, które w warunkach ogromnej prosperity zyskały sporo czasu do ewentualnych dalszych przemian. Nie chce jednak prognozować, która z tych dróg w końcowym rezultacie okaże się korzystniejsza. Jak badacz ten wskazuje, w Chinach, podobnie jak w innych państwach postkomunistycznych, doszło także do znacznego osłabienia państwa, a umocnienia podmiotów społecznych, co nie musi jednak prowadzić do uformowania społeczeństwa obywatelskiego, które byłoby stabilną bazą demokracji19.
Lynn T. White, znakomity badacz Chin współczesnych z Uniwersytetu Princeton, formułuje jeszcze bardziej radykalne wnioski. Nie bez ironii wskazuje, że angielski akronim partii rządzącej – CCP (Chinese Communist Party) powinien być interpretowany jako Chińska Partia Kapitalistyczna (Chinese Capitalist Party), gdyż obecnie koncentruje ona swoje wysiłki właśnie na budowie kapitalizmu, zapomniawszy już dawno o komunizmie. Według tego badacza, jeśli partia ta zachowa władzę jeszcze przez czas dłuższy, może ona przejść na pozycje „socjalistyczne” w normalnym, zachodnim sensie i bronić ludności, jej dochodów oraz środowiska naturalnego przed ekscesami wolnego rynku. Na razie działa ona jak autorytarna struktura strzegąca monopolu swojej władzy, która jednak nadal słabnie.
Porównawszy trzy drogi transformacji – „radykalnych zmian” (cold shower), stopniowych, ewolucyjnych przeobrażeń i drogi „mieszanej” – uznał on tę ostatnią za najbardziej korzystną dla gospodarki i społeczeństwa. Przykładem tej pierwszej były dlań Polska i NRD inkorporowana do Niemiec, gdzie nagle wprowadzono nowy system, w sferze politycznej i gospodarczej dokonując doktrynalnego przejścia do kapitalizmu, co było obciążone w wielu aspektach naiwnością. Rosja i inne państwa powstałe na gruzach ZSRR, mimo pewnych zastrzeżeń, były dlań przykładem zmian stopniowych, podczas gdy Chiny – drogi mieszanej. „Radykalne zmiany” były, jego zdaniem, obciążone ogromnymi kosztami ekonomicznymi i społecznymi, faktycznym załamaniem gospodarki, ogromnym bezrobociem i pauperyzacją społeczeństw na wiele lat (w przypadku NRD łagodzonego ogromnymi transferami finansowymi z zachodniej części kraju), w rezultacie reformatorzy zostali zdyskredytowani.
Porównanie Związku Radzieckiego i Chin jest o wiele bardziej skomplikowane. Moskwa rozpoczęła przemiany od sfery politycznej i to na wszystkich szczeblach, podczas gdy w gospodarce ich brakowało i szybko postępowała jej zapaść, co zagroziło ostatecznie stabilności politycznej kraju i zahamowało reformy. W Chinach dynamika była odmienna: władze przeprowadzały przemiany stopniowo, wedle zasady Denga „przechodzić rzekę macając stopami, gdzie są kamienie”, to jednak dotyczyło to przede wszystkim sfery politycznej, w której postępowały one częściowo i z wieloma zahamowaniami. Natomiast reformy sfery gospodarczej wyprzedzały polityczne i były o wiele bardziej radykalne. Miały też one specyficzną dynamikę: najpierw zlikwidowano komuny ludowe na wsi, gdzie mieszkało 80 proc. ludności, przywrócono tam gospodarstwa rodzinne i mechanizmy rynkowe (choć z pewnymi ograniczeniami), natomiast w miastach pozostawiono tymczasowo niezreformowane przedsiębiorstwa państwowe. Obok tego zaś zezwolono na rozwój nowego kapitalistycznego w przemyśle i usługach, gdzie od razu ich dysponenci musieli stawić czoła wyzwaniom rynku. O ile przedsiębiorstwa państwowe podlegały władzom centralnym, które określały politykę wobec nich, o tyle nowe przedsiębiorstwa typu kapitalistycznego (dodajmy: o różnych formach własności) pozostawały w kręgu lokalnych układów władzy, których wpływy szybko rosły.
W ten sposób uniknięto masowego bezrobocia i zaburzeń społecznych. A do reform przedsiębiorstw państwowych zaczęto przystępować dopiero na kolejnym etapie reform, dopiero wtedy, gdy obok nich rozwinął się już silny sektor kapitalistyczny, który potrzebował nowych pracowników i zaspakajał w coraz większym stopniu potrzeby konsumpcyjne. Reformowano później państwowe zakłady jedne po drugich, każdym dając czas na dostosowanie do rynku i starając się im pomóc rozwinąć i stymulując formowanie silnych korporacji. W ten sposób uniknięto właśnie kryzysu gospodarczego i oddania rodzimego przemysłu w ręce obcego kapitału. Jak zwraca uwagę Lynn T. White, kluczowa rolę w uzdrawianiu przedsiębiorstw państwowych przez udział w ich prywatyzacji, jak też w rozwoju sektora kapitalistycznego odegrali przedsiębiorcy chińscy i kapitał chiński z Hongkongu, Tajwanu, Singapuru oraz z całej diaspory chińskiej (dodajmy: dawano im zwykle pierwszeństwo przed inwestorami i kapitałem zachodnim).
Faktycznie kierownictwo państwa tak postępowało bojąc się robotników i zamieszek w miastach. Jednak realnie największy wpływ w Chinach na taką dynamikę przemian miały – zdaniem tego badacza – lokalne układy władzy, zyskujące znaczną autonomię, nie zaś władze centralne, jak w Europie. I to ten skomplikowany układ uwarunkowań determinował drogę po części stopniowych, a po części radykalnych przemian, która okazała się o wiele korzystniejsza dla społeczeństwa niż dwie odmienne drogi zastosowane w Europie. I to ta chińska mieszana droga umożliwiła temu krajowi tak niebywały rozwój i awans na arenie międzynarodowej20.
Do Analizy White’a można dodać, że droga radykalnych przeobrażeń wiązała się z przejęciem władzy przez tzw. „demokratyczną opozycję”, gdyż reżimy komunistyczne utrzymywane przez Moskwę w państwach satelickich, służące w znacznej mierze jej interesom, bez jej poparcia nie mogły przetrwać. Było zatem naturalne, że opozycja ta zechce przeprowadzić spektakularne zmiany i potępić poprzedni system. Wybór modelu zachodniego jako wzorca był także przesądzony przez tę sytuację polityczną, gdyż w toczącej się konfrontacji „obozu sowieckiego” z „wolnym światem” wewnętrzna opozycja demokratyczna identyfikowała się z tym ostatnim i mogła przetrwać jedynie dzięki jego poparciu. Gdy władzę przejmowali natomiast jacyś „reformatorzy” z kręgów komunistycznej elity rządzącej zazwyczaj chcieli oni jedynie „naprawiać dawny system”, a trudno było im z nim zerwać i go potępić. Tym bardziej, iż przywódcy stali na czele jakichś szerszych układów i grup interesu związanych z dawnym systemem.
W Chinach było możliwe prowadzenie przemian stopniowo, a w innych aspektach radykalnie, gdyż istniała tam wyjątkowa sytuacja: w wyniku rewolucji kulturalnej i postępującego załamywania systemu maoistowskiego narastał głęboki kryzys polityczny, państwo zostało zdezorganizowane, a zarazem dawna partia komunistyczna została rozbita przez maoistowskich radykałów, którzy ledwo zaczęli ją z trudem odbudowywać. Społeczeństwo coraz bardziej otwarcie i powszechnie buntowało się przeciwko istniejącemu systemowi oraz jego ideologii „rewolucyjno-proletariackiej” odwołując się do idei i interesów narodowych. W tej sytuacji lokalne ośrodki władzy starały się po swojemu ratować sytuację na swoim terenie inicjując rozmaite reformy. White słusznie w tych lokalnych inicjatywach, które zaczęły przejawiać się jeszcze w początkach lat 70., widzi główny motor przemian, nie zaś w XIII plenum KC KPCh z grudnia 1978 r., które wedle oficjalnej ideologii miało rozpocząć „reformy Denga”. Nie miały one wcale wyłącznie charakteru odgórnie sterowanych procesów, jak to przedstawia często propaganda chińska.
Co też bardzo istotne, Chiny – inaczej niż Polska – nigdy nie czuły się częścią Zachodu, ani z nim się nie utożsamiały. Wręcz przeciwnie, po ponad stu latach wyzysku, ucisku i narodowego poniżania przez mocarstwa zachodnie, stosunek do nich elit i społeczeństwa był nieufny i podejrzliwy. Systemy organizacyjne i ideologia Zachodu nie tylko obiektywnie byłyby trudne do całościowego przeniesienia do Chin ze względu na zupełnie inne warunki i tradycje, ale także traktowane były krytycznie i z dystansem. Bardzo wyraźna była ambiwalencja doń: z jednej strony podziw dla jego potęgi i bogactwa, a z drugiej obawy i oczekiwanie z jego strony intryg oraz szkodzenia Chinom. Poza nielicznymi pro-zachodnimi intelektualistami, elity i społeczeństwo uznawały za oczywiste, ze Chiny mogą korzystać z zagranicznych doświadczeń, ale muszą poszukiwać własnego modelu rozwoju.
Pierre F. Landry zwraca uwagę, iż system autorytarny, który zastąpił tam system komunistyczny, podlega nieustannym przemianom, przede wszystkim decentralizacji oraz pluralizacji, kojarzonym zwykle z demokracją21. Także inni znawcy realiów chińskich podkreślają, że pojawiają się wciąż nowi aktorzy w procesach podejmowania decyzji politycznych, a wzrasta autonomia działających już wcześniej, coraz większego znaczenia nabierają lokalne organy władzy i funkcjonariusze średniego szczebla w biurokracji chińskiej. Poszerzają się wpływy mediów, utrzymujących się głównie z reklam, jak też opinii publicznej. System polityczny ulega więc przeobrażeniom, chociaż może to prowadzić tak do jego demokratyzacji jak i oligarchizacji22.
Analizując przemiany chińskie Tony Saich, świetny ich znawca (z Uniwersytetu Harvarda) zwracał uwagę na dwie kluczowe kwestie. Po pierwsze, Chiny są tak ogromne i zróżnicowane, że mamy tam do czynienia z „wieloma realnościami” (multiple realities) tak w aspekcie regionalnym jak swoiście warstwowym, funkcjonującymi obok siebie. Bardzo trudno jest zatem formułować jakiekolwiek tezy ogólne o Chinach. Dodajmy, że występują też obok siebie sprzeczne tendencje i nurty. Po drugie, występuje tam przepaść między oficjalną retoryką polityczna, a społeczną praktyką, realnymi decyzjami i życiem ludzi. Dystans między tymi dwoma światami znacznie powiększył się w okresie reform. Mamy zatem sferę deklaracji i etykietek ideologicznych typu „socjalistyczna gospodarka rynkowa” i realia „dzikiego kapitalizmu”, z pracą dzieci i brutalnym wyzyskiem pracowników, jaki w Europie dawno już został zapomniany. Cudzoziemski obserwator może przywiązywać nadmierne znaczenie do pustych deklaracji i rytuałów oficjalnej ideologii, zaś społeczeństwo nie zwraca nawet uwagi na nią, gdyż odrzuca a nawet wykpiwa koncepty ideologiczne i jest o wiele bardziej pluralistyczne w swoich orientacjach23.
Nic tedy dziwnego, że chińskie przemiany bywają interpretowane na najróżniejsze sposoby. Kate Zhou wyróżnia np. główne nurty w ich prezentacji i analizach. Pierwszy z nich ujmuje Chiny jako rosnące w siłę supermocarstwo, które około połowy XXI w. będzie miało największą gospodarkę świata i w tym aspekcie wyprzedzi USA24. Wielu z badaczy tego nurtu zakłada, że wraz z postępami modernizacji tego kraju będzie w nim nieuchronnie postępować liberalizacja i demokratyzacja, a zatem będzie się on stopniowo upodabniał do Zachodu. Uznaje się także „pokojowy wzrost” Chin (peaceful rise) deklarowany przez ich przywódców za dość prawdopodobną opcję korzystną dla Chin i dla świata. Nurt przeciwny przedstawia natomiast Chiny jako brutalny, represyjny reżim, łamiący prawa człowieka, którego rosnąca potęga, w tym także militarna, i dążenie do hegemonii w świecie coraz bardziej zagraża rozwiniętym państwom i porządkowi demokratycznemu25. Zazwyczaj zakłada się, że jest to nadal reżim komunistyczny, wspierający w świecie z motywów ideologicznych różne dyktatury. Ten pierwszy nurt niewątpliwie dominuje w polityce amerykańskiej od czasów prezydentury B. Clintona, kiedy to przyjęto politykę „angażowania Chin” w sprawy światowe na zasadach partnerskich, ale i ten drugi jest w niej także wciąż obecny. Ten ostatni przez lata lansowały np. władze tajwańskie.
Na Zachodzie występuje jeszcze, choć w formach śladowych trzecia orientacja specyficznego „wishful thinking”: katastroficznego wieszczenie, iż Chiny zaraz się rozpadną, pogrążą się w jakimś gigantycznym kryzysie, w walkach etnicznych, buntach chłopskich, itp., gdyż nie przestrzegając naszych zachodnich, jedynie słusznych zasad są „potęga na glinianych nogach” i nie mogą długo rozwijać się tak, jak dotychczas. Prognozy takie pojawiają się niemal od trzydziestu lat, i ich zwolenników zazwyczaj zupełnie nie niepokoi, iż żadna z nich nigdy się nie sprawdziła, co nie oznacza, oczywiście, ze nie ma tam napięć, konfliktów i trudności. W polskich mediach ten nurt jest wyjątkowo silny.
Ostatnio nabiera znaczenia jeszcze nurt czwarty: Chiny w tym ujęciu modernizują się, ale wcale nie na sposób zachodni i przyjęły specyficzny model „kapitalizmu państwowego” oraz menedżerskiego zarządzania typu autorytarnego. Reprezentują zatem inną od zachodniej drogę rozwoju i zamiast liberalnego „konsensu waszyngtońskiego” narzucanego światu przez Zachód w ostatnich dziesięcioleciach - dodajmy, z umiarkowanymi sukcesami – oferują alternatywny „konsensus pekiński”. Jedni autorzy – broniąc wartości i supremacji Zachodu – przede wszystkim potępiają tę autorytarno-menadżerską opcję, inni zaś starają się ją objaśnić, zrozumieć, a nawet uznać za wartościową alternatywę26. Wskazują przy tym, że kraje dawnego Trzeciego Świata wyraźnie straciły zainteresowanie zachodnim modelem rozwoju, a z coraz większym zainteresowaniem analizują model chiński, co grozi dotychczasowej dominacji Zachodu27.
Analizy przemian, które przeszły Chiny, są więc wielorako uwarunkowane politycznie, ideologicznie i wiążą z obroną różnych interesów. Cierpi na tym zazwyczaj obiektywne i rzeczowe opisywanie realiów chińskich, jakiemu dawaliśmy tu pierwszeństwo, mogące być podstawą racjonalnej polityki ich partnerów zagranicznych.
Przemiany polityczne w Chinach epoki Denga
Na wątpliwości, czy w Chinach dokonały się jakieś przemiany polityczne, należy odpowiedzieć następująco. W systemie „koszarowego komunizmu”, który wprawdzie ulegał erozji, ale wciąż miał charakter totalny i organizował nie tylko całe życie społeczne, lecz również światopogląd, każdy wyłom miał charakter „polityczny”, bo naruszał ten system. Nie można zatem reform gospodarczych w nim traktować oddzielnie: dotyczyły one przecież dla marksisty-maoisty „bazy” całego systemu, na której wspierała się „nadbudowa” ustrojowo-ideologiczna. Na systemie komun ludowych na wsi i przedsiębiorstw państwowych w miastach opierał się faktycznie „komunizm koszarowy”, z jego władzą polityczną nad całym życiem ludzi, we wszystkich aspektach i nad ich umysłami. Wszystkie elementy reform miały zatem poniekąd charakter polityczny, a wiele z nich wprost burzyło maoistowski system polityczno-ideologiczny, albo też radykalnie zmieniało jego instytucjonalny charakter. Pośród radykalnych, politycznych tez Denga warto wymienić choćby takie jak:
- Koniec wspólnego jedzenia z jednego, dużego kotła – odtąd każdy musi sam zadbać o swoja miseczkę ryżu.
- Nie ważne, czy kot jest biały, czy czarny, ważne aby łowił myszy – czyli wierność ideologii i jej zasadom jest bez znaczenia, kluczowa jest efektywność (innym wariantem tej zasady było „traktowanie praktyki jako kryterium prawdy”).
- Bogaćcie się, kto tylko umie i może – czyli koniec z egalitaryzmem i kultem biedy, aby kraj się bogacił, najpierw musza się wzbogacić niektórzy.
- Chiny potrzebują prawa i demokracji, są one jak prawa i lewa ręka, wszelkie zadania można wykonać tylko obiema – czyli precz z maoistowskim bezprawiem i osłaniającymi je hasłami „dyktatury proletariatu” oraz „walki klasowej”.
- Reformy trzeba prowadzić tak, jak się przechodzi na drugi brzeg rzeki macając stopą kolejne kamienie – sugeruje to jednak, że reformy to wyprawa na drugi brzeg rzeki, do innej rzeczywistości.
- Najwięcej szkód przyczynili Chinom lewicowcy.
Oczywiście można bez trudu wskazać działania i tezy Denga sprzeczne z powyższymi koncepcjami. Przede wszystkim będzie to dotyczyło „czterech podstawowych zasad” (ogłoszonych w marcu 1979 r.), wśród których było podtrzymywanie socjalizmu, dyktatury proletariatu, kierownictwa KPCh, jak też marksizmu-leninizmu oraz myśli Mao. Wpisano je nawet do statutu KPCh i konstytucji. Trzeba jednak od razu dodać, że znacznie żywotniejsze i cieszące się popularnością były odwoływania do demokracji (czasem z dodaniem przymiotnika „socjalistycznej”), podczas gdy bardzo rzadko wspominano już o „dyktaturze proletariatu”. Podobnie znikły praktycznie z realnego dyskursu politycznego odwołania do marksizmu-leninizmu i myśli Mao, a praktyka polityczna im przeczyła na każdym kroku. Nawet oficjalną ocenę Mao (czerwiec 1981 r.) zgodnie z którą, miał on 70 proc. zasług, a tylko 30 proc. błędów można interpretować dwojako: jako jego obronę przed nazbyt radykalnymi krytykami, ale zarazem i jako zdetronizowanie go z pozycji genialnego i ubóstwianego Wielkiego Sternika, krynicy wszelkich mądrości, a sprowadzenie do roli zwykłego, choć wybitnego, polityka, którego błędy i sukcesy można krytycznie analizować.
Trudno też nie przypomnieć, że to Deng zdecydował w praktyce o postawieniu tzw. „bandy czworga” oraz ich współpracowników przed sądem, z transmisją radiową i telewizyjną procesu tych maoistowskich radykałów przez dziesięć lat w dużej mierze określających politykę chińską. Jak się okazało, poza małżeństwem Caucescu rozstrzelanym po parodii procesu, byli to jedyni przywódcy komunistyczni postawieni przed sądem i skazani za swe zbrodnie (w tym na kary śmierci, zamienione następnie na dożywocie). Więcej nawet: takich komunistycznych zbrodniarzy jak Kang Sheng (1898-1975), wieloletni szef tajnych służb, usunięto nawet z alei zasłużonych na cmentarzu. A obok tego przez lata rehabilitowano miliony pokrzywdzonych, prześladowanych i zamęczonych, poczynając od obszarników krzywdzonych w okresie reformy rolnej i tzw. prawicowców gnębionych w latach 50. Rehabilitacje dotyczyły zatem nie tylko weteranów komunistycznych prześladowanych podczas rewolucji kulturalnej. Mao pozostał w swoim mauzoleum, ale obok niego upamiętnia się tam także innych przywódców ChRL mniej czy bardziej dręczonych i prześladowanych przez niego, włącznie z Dengiem oraz prezydentem Liu Shaoqi (1898-1969) zamęczonym na śmierć podczas rewolucji kulturalnej. Zewsząd pousuwano niezliczone pomniki i figury Mao oraz cytaty z niego na wielkich, nawet murowanych, tablicach. Dla Chińczyków miało to wszystko, rzecz jasna, wręcz symboliczne znaczenie.
Reformy Denga tworzyły niewątpliwie fundamenty demokratycznych przemian na przyszłość, choć sam Deng ani wielu z jego współpracowników tego ich aspektu chyba nie dostrzegali i takiego zadania sobie nie stawiali. Swoje działania traktowali prawdopodobnie najczęściej jako „budowę normalnego i skutecznego administrowania” inspirowanego przykładami Singapuru, Tajwanu czy Japonii, które przejęły zachodnie koncepcje państwa z pewnymi cechami autorytaryzmu. Oczywiście, wśród reformatorskich elit byli także działacze i aktywiści świadomie chcący budować demokratyczne struktury i ich instytucjonalne podstawy, a z drugiej strony także „umiarkowani konserwatyści” broniący resztek dawnego systemu i hamujący przemiany. Układy polityczne były zatem złożone.
W największym skrócie podstawowe elementy reform Denga można by wyliczyć następująco:
- Odbudowa mechanizmów rynkowych w gospodarce z przywracaniem inicjatywy prywatnej i przedsiębiorczości nie-państwowej. Pierwszym kluczowym krokiem była akceptacja faktycznego rozwiązania komun ludowych na wsi z inicjatywy samych chłopów i odbudowa gospodarstw rodzinnych, co wyprowadziło większość ludności z systemu komunistycznego do rynkowego i pobudziło rozwój prywatnej przedsiębiorczości. W przemyśle państwowym początkowo wprowadzano tylko niewielkie zmiany, a za jego przeobrażenie (komercjalizację a nawet prywatyzację) zabrano się dopiero od 1985 r., a przede wszystkim w latach 90. Do tego czasu różne sektory rynkowe funkcjonowały obok sektora państwowego w systemie nakazowo-rozdzielczym. Tworzono strefy specjalne z kapitalistycznymi przedsiębiorstwami i zachęcano do inwestycji obcy kapitał (zwłaszcza etnicznie chiński) i budowano gospodarkę pro-eksportową.
- Otwieranie samo-izolującego się dotychczas kraju na świat we wszystkich aspektach: w tym gospodarczej i kulturalnej; umożliwienie wyjazdów obywateli zagranicę i przyjazdów cudzoziemców do Chin, wysyłanie studentów i specjalistów zagranicę, a przede wszystkim dopływ informacji o nieznanym zupełnie przez kilkadziesiąt lat świecie współczesnym.
- Likwidacja komunistyczno-maoistowskiej ideologii i zastępowanie jej ‘patriotyzmem chińskim’ (do którego odwoływała się narastająca opozycja antymaoistowska) i – co było z tym organicznie związane – radykalne ograniczanie roli partii komunistycznej – strażniczki tej ideologii, której instytucje w praktyce wcześniej zastępowały państwo. Na to miejsce odbudowywano państwo, włącznie ze zlikwidowaną poprzednio administracją na poziomie gmin i wsi, systemem sądów państwowych, itd. Radykalne ograniczenie władzy partii egzekwującej dawniej respektowanie przez wszystkich „moralności rewolucyjnej”, co oznaczało w praktyce przywracanie obywatelom nieznanych od dziesięcioleci swobód w urządzaniu swego życia, w poszukiwaniu zarobku, ubiorze, podróżach, rozmowach i myśleniu. Kamieniami milowymi tego procesu było podpisywanie przez reprezentantów Chin rozmaitych konwencji międzynarodowych, w tym dotyczących praw człowieka (ostatecznie wymóg ich respektowania wpisano do konstytucji w 2004 r.). Zaczęły więc one obowiązywać, choćby nawet głównie w teorii. Nigdy wcześniej w XX w. Chińczycy nie cieszyli się jednak tak wielkimi swobodami również w praktyce.
- Wprowadzanie na szeroką skalę po raz pierwszy od trzech tysiącleci instytucji zachodniego państwa prawa. Jego zalążki wprowadzane wcześniej zlikwidowano w okresie maoizmu, trzeba więc było budować od podstaw zupełnie nowy dla Chin typu państwa laickiego, o funkcjach przede wszystkim polityczno-administracyjnych zamiast funkcjonującego do tego czasu post-konfucjańskiego państwa ideologiczno-wychowawczo-sakralnego. Konstytucja zaczęła się realnie liczyć, a zapisanego w niej porządku zaczęto przestrzegać. Zgromadzenia prowincjonalne i parlament ogólnochiński wraz z tym zaczęły przekształcać się z instytucji ideologiczno-fasadowych w realne organy władzy, gdyż zaczęły stanowić nieistniejące wcześniej prawa, w tym przede wszystkim dotyczące sfery gospodarczej, konieczne przy popieranych inwestycjach zagranicznych. Pojawiły się zatem sprzeczne interesy, lobbing, trudne do uzgodnienia decyzje, wybory wcale nie automatyczne, itd. Była to chyba najbardziej fundamentalna w dziejach Chin rewolucja polityczno-instytucjonalna, tym bardziej, iż łączyła się ze skokiem do cywilizacji industrialnej, do dość powszechnego dobrobytu i łącząca się z okcydentalizacją Chin na ogromną skalę. Niestety słabo jest ona rozumiana zagranicą.
- Zastępowanie dotychczas obowiązującej ‘dyktatury proletariatu’ sprawowanej przez sekretarzy partyjnych, maoistowskich radykałów, albo nawet wojskowych komisarzy politycznych (konstelacje te zmieniały się) – mechanizmami demokratycznymi i menedżerskimi. Głównie w wyniku inicjatyw oddolnych rozpoczęto też eksperymenty – często w atmosferze ogromnego ożywienia – z przeprowadzaniem zupełnie nowych dla Chin wyborów władz lokalnych. Zmieniła się zasadniczo prasa i informacja. Funkcjonariusze państwowi zaczęli odpowiadać za nadużycia przed sądami, itd. Do urzędów na pracowników zaczęto ogłaszać konkursy, a dla dotychczas pełniących swe funkcje - egzaminy fachowe. „Poprawność ideologiczna” niemal zanikła jako kryterium awansów, a zaczęło się liczyć przede wszystkim wykształcenie (i koneksje).
- Zniesiono niemal wszystkie zakazy wprowadzone w okresie Mao w stosunku do tradycyjnej kultury chińskiej, w tym literatury i sztuki, dawnych kultów i obyczajów, podobnie jak do kultury zagranicznej i cudzoziemskich religii. Wręcz otwarcie kultywowano i propagowano tradycje konfucjańskie porzuciwszy niemal całkowicie wcześniej popieraną „kulturę i sztukę proletariacką” oraz „marksistowskie wychowanie”. Uruchomiono znowu uniwersytety i odbudowano system edukacji (z zezwoleniem na rozwój szkół prywatnych, w tym wyższych), a przede wszystkim przywrócono tradycyjny szacunek dla nauki, wykształcenia, specjalistów wszelkich branż i inteligentów (systematycznie postponowanych przez Mao).
Trzeba też wspomnieć o rewolucyjnych wręcz przemianach mentalnych i obyczajowych zachodzących w dużej mierze spontanicznie. Polityka „jednego dziecka w rodzinie” była konieczna dla wzrostu dobrobytu, a ograniczenia z niej wynikłe były nader bolesne dla wielu rodzin i powodowały wiele nadużyć władzy, zwłaszcza w miastach. Miała ona jednak niezmiernie doniosłe konsekwencje: w tradycyjnej strukturze wartości szacunek, a nawet cześć dla starszych w rodzinie i społeczeństwie były kluczowe. Przy nowej polityce dwoje rodziców i czworo dziadków troszczyło się z największym przejęciem o jedyne dozwolone im dziecko i wnuczka. Cała konfucjańska struktura wartości i obyczajowość zostały odwrócone, a tacy jedynacy i jedynaczki, traktowani jak „książątka”, byli oczywiście nastawieni bardziej indywidualistycznie i egoistycznie. Mobilność społeczna i przeprowadzki do nowych domostw upowszechniły model małej rodziny, a duże, wielopokoleniowe rodziny niemal zanikły. Nowy model państwa i wprowadzanie prawa bardzo obniżyły bardzo wysoki dawniej autorytet władzy. Można by stwierdzić, że rewolucja kulturalna ledwo zaczęła proces destrukcji konfucjańskiego dziedzictwa, podczas gdy reformy epoki Denga go dokonały w skali społecznej. Paradoksalnie, kiedy zaczęto oficjalnie czcić Konfucjusza i propagować jego nauki, znikły już one niemal z życia społecznego. Pojawiły się przypadki bezdzietnych małżeństw, z kobietą preferującą karierę zawodową – dawniej rzecz nie wyobrażalna, procesy sądowe wytaczane przez opuszczonych rodziców wobec dzieci o alimenty – rzecz zupełnie niesłychana. Zwielokrotniła się też liczba rozwodów. Po raz pierwszy w dziejach Chin obywatele zaczęli wytaczać sprawy w sądzie przeciwko różnym funkcjonariuszom państwowym i urzędom, i nieraz je nawet wygrywali.
We wszystkich społeczeństwach konfucjańskich obowiązywała szczególna pruderia w sferze kontaktów mężczyzn i kobiet, obowiązywała ich separacja, a żadne przejawy intymności między nimi nie mogły być okazywane publicznie. W Chinach w epoce Denga doszło do najbardziej radykalnej rewolucji seksualno-obyczajowej w świecie konfucjańskim: młodzi ludzie zaczęli zachowywać się publicznie na sposób widziany na filmach zachodnich, reklamy kondomów mogły się pojawiać przy ulicy w postaci atrapy wielkiego członka „w koszulce gumowej”, a młody homoseksualista mógł paradować po ulicy z napisem na plecach, ze szuka przyjaciela. Wyrastały obok siebie dyskoteki, kluby nocne, prostytucję faktycznie zalegalizowano okładając pracownice tego sektora podatkiem „dla świadczących usługi w sferze rozrywki i rekreacji”. Nawet w Japonii, zokcydentalizowanym Hongkongu i na zamerykanizowanym Tajwanie przez dziesięciolecia nie doszło do zmian aż tak rewolucyjnych, choć oczywiście wieś pozostaje w Chinach wciąż o wiele bardziej tradycjonalna. Zasadniczo zmieniło się społeczeństwo chińskie.
Trzeba podkreślić, że przemiany polityczne miały specyficzną dynamikę. Wiele z nich, i to kluczowych, inicjowano oddolnie, nieraz niemal w atmosferze buntu. Dopiero później władze zaczynały je dopuszczać, tolerować, a nawet popierać, choć bywało też, że na początku je zwalczano, a dopiero później - akceptowano. Dynamikę przemian chińskich określały zatem w dużym stopniu procesy zachodzące żywiołowo i spontanicznie, a władze najczęściej usiłowały przede wszystkim, nie zawsze skutecznie, utrzymać nad nimi pewną kontrolę. Tylko niektóre z przemian inicjowały władze centralne, odgórnie. Sprowadzanie całego procesu przemian do ‘reform Deng Xiaopinga’ stosowane w Chinach, a za propagandą chińską także na Zachodzie, fałszuje więc obraz rzeczywistości, gdyż sugeruje, że zostały one zaprojektowane i przeprowadzone odgórnie, przez „światłe kierownictwo”.
Przemiany, jakim podlegają Chiny od końca lat 70., mają zatem skomplikowaną naturę; w części były oddolne, w części odgórne, w części faktycznie promowali różne z nich funkcjonariusze średniego szczebla. Inspirowane były przez władze centralne, albo lokalne, i to różnych szczebli oraz regionów. Wraz z nimi umacniało się i aktywizowało społeczeństwo obywatelskie. Bez ogromnych ruchów protestu przeciwko „koszarowemu komunizmowi” Mao oraz jego ideologii, Deng oraz jego towarzysze nie doszliby do władzy. Ruchy te zaczęły się jeszcze za życia Mao, podobnie jak procesy modernizacji kraju, zaproponowane już w 1975 r. przez ciężko chorego premiera Zhou Enlaia (1898-1976) przy współpracy Deng Xiaopinga, ale aprobowane przez samego Mao. Wizje i zasadnicze koncepcje takiej modernizacji Chin, realizowanej przez Denga, wywodzą się zaś od wspomnianego już wcześniej Sun Yat-sena, szanowanego przez Chińczyków wszelkich orientacji. Niewiele byłoby zatem przesady w stwierdzeniu, że przemiany, które przeobraziły Chiny są rezultatem starań i doświadczeń, w tym także gorzkich, wielu pokoleń Chińczyków i całego narodu, którym wreszcie udaje się kształtować bieg historii nie tylko po swojemu, ale i pomyślnie dla kraju.
O autorze
prof. dr hab. Krzysztof Gawlikowski – wybitny badacz Chin, założyciel i dyrektor Centrum Cywilizacji Azji Wschdniej na Uniwersytecie SWPS. Jest założycielem i wieloletnim redaktorem naczelnym pisma „Azja-Pacyfik: Społeczeństwo – Polityka – Gospodarka" (1999-2003, 2006-2009, 2012-, Wyd. A. Marszałek, Toruń) – jedynego czasopisma w Polsce poświęconego problemom współczesnej Azji Wschodniej i Południowej. Założył w ISP PAN Centrum Badań Azji i Pacyfiku i przez wiele lat kierował nim. W SWPS zainicjował utworzenie działu orientalnego w Bibliotece Uniwersytetu SWPS z bogatymi zbiorami o Azji Wschodniej. Jest autorem kilku książek, kilkudziesięciu studiów naukowych (w różnych językach) i organizatorem oraz redaktorem wielu prac zbiorowych integrujących wysiłki polskich badaczy Azji Wschodniej. Zorganizował także wiele konferencji naukowych krajowych i międzynarodowych. Posługuje się językiem chińskim (putonghua i klasycznym), angielskim, rosyjskim i włoskim.
- Przypisy -
1 Zarys ten oparty jest w znacznej części na danych z ‘obserwacji uczestniczącej’ autora, na niezliczonych dyskusjach i rozmowach z Chińczykami z najróżniejszych środowisk i rozmaitego wieku, na czytanej na bieżąco prasie chińskiej i analizowaniu aktualnie zachodzących przemian. Uzupełniają ten obraz dane i koncepcje z literatury naukowej. Autor poznawał Chiny epoki Mao aż do rewolucji kulturalnej jako student. Pierwszy raz po latach autor znowu odwiedził Chiny w 1977 r. w przededniu przemian, a od początku lat 80. odwiedzał je co roku, albo nawet częściej.
2 Julian Borger, China at the Crossroads. David Miliband: China Ready to Join US as World Power, „The Guardian”, 17.06.2009. Wypowiedź ta padła przy omawianiu przez Milibanda szczytu G-20 w Londynie.
3 David Shambaugh, Early Prospects of the Obama Administration’s Strategic Agenda with China, April 2009, www.fpri.org/enotes/200904.shambough.obamastrategicagendachina.html, patrz polski przekład: Zadania administracji Obamy w sferze strategicznych stosunków z Chinami: perspektywa otwarcia, [w:] Perspektywy rozwoju Chin w XXI w.: w poszukiwaniu nowych dróg, ISP PAN, Warszawa 2012.
4 Patrz Ian Bremer, Nouriel Roubini, A G-Zero World: The New Economic Club Will Produce Conflict, Not Cooperation, „Foreign Affairs”, March/April 2011, s. 2-7; Patrz także: Nouriel Roubini, Nasz świat G-0, „Gazeta Wyborcza”, 11.02.2011; Ian Bremer, Nouriel Roubini, We’d Better Brace for a ‘G-Zero’ World, „USA Today”, 15.02.2011.
5 Patrz omówienie tych przemian kulturowych w studium K. Gawlikowskiego: Dialog międzykulturowy: inspirująca koncepcja czy konieczność?, [w:] Kultury świata w dialogu, pod red. Anny Czajki, UKSW, Warszawa 2012; a także Ian Morris, Why the West Rules – for Now: the Patterns of History and What They Reveal about the Future, Ferrar, Straus and Giroux, New York 2010.
6 Xin Dingding, National Highway Target Set for Year, „China Daily”, 1.07.2008, www.chinadaily.com.cn/bizchina/2008-01/07/content-6374334.htm (wejście 22.11.2011); Wendel Cox, China Expressway System to Exceed US Interstates, 22.01.2011, www.newgeography.com/content/00203-china-expressway-system-exceed-us-interstates
7 Patrz: Wang Sheng, The Thought of Dr. Sun Yat-sen, Li Ming Culture Enterprise, Taipei 1981, s. 271, 378; Sun Wen, San min zhuyi [Trzy zasady ludu], Sanmin Shuju, Taibei 1996, s. 227-8; Sun Wen, Jianguo fanglie [Strategiczny plan budowy państwa], cz. 2, Wuzhi jianshe [Budowa przedmiotowa], Mingzhi Shuju, Shanghai 1925, s. 153-336.
8 China to Open the High-Speed Beijing-Shanghai Railway in June, www.visitshanghaicity.com/2011/01/china-to-open-high-speed-beijing-shanghai-railway-in-june.html (wejście 22.11.2011); Beijing-Shanghai Railway Technology, www.railway-technology.com/projects/beijing/ (wejście 21.10.2011).
9 Patrz doniesienie Agencji Reutersa: China Audit Details Fraud, waste at Beijing-Shanghai Railway, www.reuters.com/article/2012/03/19us-china-railways-reportidUSBRE82105320120319
10 Shanghai Maglev Train, 11.01.2010, www.visitshanghaicity.com/2010/01/shanghai-maglev-train.html (wejscie 21.11.2011).
11 Qinghai-Tibet Heavy Rail Line, China, www.railway-technology.com/projects/china-tibet/ (wejście 21.10.2011); Xin Dingding, Qinghai-Tibet Railway to Get Six New Lines, „China Daily”, 17.08.2008, www.chinadaily.com.cn/china/2008-08/17/content_6943311.htm (wejście 22.10.2011).
12 Patrz: Bill Powell, China’s Amazing New Bullet Train, 6.08.2009, strona: „CNNMoney, Fortune – Money”, http://money.cnn.com/2009/08/03/news/international/china_high_speed_bullet_train.fortune (wejście 22.11.2011); Michael Robinson, China’s New Industrial Revolution, 1.08.2010, „BBCNews Business”, www.bbc.co.uk/news/business-10792465 (wejscie 21.11.2011); Elisabeth Fischer, China’s High-Speed Rail Revolution, 21.07.2011, www.railway-technology.com/features/feature124824/ (wejście 22.11.2011); Malcolm Moore, King’s Cross to Beijing in Two Days on New High-Speed Rail Network, „The Telegraph”, 8.03.2010, www.telegraph.co.uk/news/worldnews/asia/china/7397846/kings-Cross-to-Beijing-in-two-days-on-new-high-speed-rail-network.html (wejście 21.11.2011).
13 China expects 51,5% urbanization rate by 2015, Xinhua Agency, 5.03.2011; Dan Steinbock, China’s urbanization: it has only just begun, na stronie „New Geography”, 12.02.2010, www.newgeography.com/current/001906-china’s-urbanization-it-has-only-just-begun (wejście: 2.09.2011).
14 Hu Yuanyuan, Urbanization presents huge challenge for policymakers, „China Daily”, 21.12.2010 (jest to omówienie raportu o procesach urbanizacji w Chinach przygotowanego przez China International Urbanization Development Strategy Research Committee.
15 Angu Maddison wyliczał realny wzrost PKB Chin w latach 1978-1995 na 7,5 proc. rocznie, zamiast 9,9 proc. przyjmowanych przez władze ChRL, a także obliczał w tym okresie wzrost PKB per capita na 6 proc. rocznie. Angus Maddison, Chinese Economic Performance in the Long Run, Development Centre OECD, Paris 1998, s. 55, 151.
16 Pew Global Attitude Project, Summary of Findings: A Rising Tide Lifts Mood in the Developing World, 24.07.2007, http://pewglobal.org/reports/display.php?ReportID=257 (wejście 8.10.2007).
17 Marc Blecher, China Against the tides: Rwestructuring through Revolution, Radicalism and Reform, Pinter, London – Washington 1997, s. 1-2.
18 Edwin A. Wincler, Comparing Asian Transitions from Communism, w: E.A. Wincler, ed., Transition from Communism in China: Institutional and Comparative Analysis, Lynne Rienner, Boulder – London 1999, s. 231-2.
19 Minxin Pei, From Reform to Revolution: The Demise of Communism in China and the Soviet Union, Harvard University Press, Cambridge, Mass. 1994, s. 207-9.
20 Lynn T. White, Unstately Power, vol. II: Local Causes of China’s Intellectual, Legal and Governmental Reforms, M.E. Sharpe, Armonk, N.Y. – London 1998, s. 656-662.
21 Pierre F. Landry, decentralized Authoritarianism in China: The Communist Party’s Control of Local Elites in the Post-Mao Era, Cambridge University Press, Cambridge 2008.
22 Andrew Mertha, Society in the State: China’s Non Democratic Political Pluralization, [w:] Peter Hays Gries, Stanley Rosen, red., Chinese Politics: State, Society and the Market, Routledge, London – New York 2011, s. 69-84; Jean-Pierre Cabestan, Is China Moving Towards ‘Enlightened’ but Plutocratic Authoritarianism?, „China Perspectives”, nr 55 (2004), s. 3, http://chinaperspectives.revues.org/412 (wejście 12.09.2011).
23 Tony Saich, Governance and Politics of China, Palgrave, New York 2001, s. 2, 19.
24 Owo doścignięcie USA prognozowane bywa rozmaicie zależnie od przyjętego systemu przeliczeń. Niezależny Peterson Institute for International Economics w Waszyngtonie zamiast obliczać realną siłę nabywczą juana na podstawie cen w 11 metropoliach, jak to praktykuje Bank Światowy, zastosował odrębne obliczenia dla regionów wiejskich, gdzie wciąż żyje ponad połowa ludności i gdzie ceny są oczywiście znacznie niższe. Zgodnie z takimi wyliczeniami w 2010 r. PKB Chin wyniósł 14, 8 biliona USD, podczas gdy PKB Stanów Zjednoczonych przyjęto jako 14,6 biliona. Patrz: January 14, 2011, http://nextbigfuture.com/2011/01/peterson-institute-senior-fellow.html (wejście 5.02.2011). Zatem Chiny, ich zdaniem, prześcignęły pod tym względem USA już w 2010 r.
25 Kate Zhou, China’s Long March to Freedom: Grassroots Modernization, Transactions Publishers, New Brunswick 2009, s. xxi.
26 Peter Nolan, China at the Crossroads, Polity, Cambridge University Press, Cambridge 2004.
27 Patrz np. Stefan Halper, The Beijing Consensus: How China’s Authoritarian Model Will Dominate the Twenty-First Century, Basic Books, New York 2010.
Tekst opublikowany w pracy: Wielkie przemiany w Chinach: próba bilansu reform Deng Xiaopinga, pod red. K. Gawlikowskiego i M. Ławacz, Wyd. SWPS., Warszawa 2012, s. 29-51.