Bez swobody prowadzenia badań, zamiast rozwoju czeka nas regres
O wolności nauki od polityki, celu badań naukowych i ich roli w rozwoju cywilizacyjnym i społecznym, zaufaniu społeczeństwa do nauki i walce z pseudoteoriami rozmawiamy z prof. dr. hab. Tomaszem Zaleśkiewiczem z wrocławskiego wydziału Uniwersytetu SWPS, członkiem obecnej Rady Narodowego Centrum Nauki.
Ewelina Krajczyńska-Wujec, Renata Czeladko: Czy nauka może być wolna od polityki?
Prof. Tomasz Zaleśkiewicz: Z całą pewnością nauka powinna być wolna od polityki. Oczywiście w świecie rzeczywistym całkowite oderwanie nauki od wpływów politycznych nie jest możliwe, ale rozwiązaniem idealnym jest względnie duża wolność naukowców w ich działaniach i jak największa niezależność od polityki.
Dlaczego więc powinna być wolna od polityki?
Powodów jest wiele. Przede wszystkim, proces naukowy jest w dużym stopniu procesem twórczym. Twórczemu myśleniu nie sprzyja narzucanie zewnętrznych ograniczeń, czy wręcz cenzurowanie pomysłów. By to jakoś zilustrować, można przywołać analogię między nauką i sztuką. Działania artystyczne przynoszą najlepsze efekty wtedy, gdy nie są poddane jakiejkolwiek presji. Cenzurowanie sztuki jest jednoznaczne z jej degradowaniem. Kolejny powód jest bardziej pragmatyczny. Politycy często oczekują od naukowców zaoferowania szybkich i konkretnych rozwiązań. Tymczasem nauka jest procesem wymagającym cierpliwości i przynoszącym wyniki w długiej perspektywie czasowej. W końcu systemy polityczne się zmieniają. Ideologie, które są ważne dziś, jutro zostaną zastąpione przez inne, a to oznacza, że próby dostosowywania celów naukowych do wartości aktualnie istotnych dla jakiejś grupy politycznej są nieracjonalne. Naukowców obowiązuje pewien uniwersalny kodeks etyczny, który nie może być ad hoc dostosowywany do oczekiwań polityków. Ten kodeks jest niezależny od tego, jaka frakcja polityczna w danym momencie sprawuje władzę i w tym tkwi jego siła. Zatem wolność nauki od polityki daje poczucie stabilności, które dla badaczy jest niezwykle ważne.
Jakie mogą być konsekwencje nie tylko dla samej nauki, ale i całego społeczeństwa, jeśli naukowcy nie będę mieli pełnej swobody prowadzenia badań?
Odpowiedź jest bardzo prosta – konsekwencją będzie regres, zamiast rozwoju, którego przecież jako społeczeństwo oczekujemy. Nauka ograniczana przez politykę staje się mało atrakcyjna dla młodych ludzi, którzy chcą związać swoją przyszłość zawodową ze sferą badawczą. Wszędzie tam, gdzie działania naukowe są cenzurowane i ewaluowane w sposób ideologiczny, mamy do czynienia z odpływem badaczy do takich miejsc i ośrodków, które są postrzegane jako niezależne i w większym stopniu uwolnione od presji politycznych. Stratę ponoszą wtedy nie tylko uniwersytety czy instytuty badawcze – ponosimy ją my wszyscy. Pogorszenie jakości nauki oznacza dla społeczeństwa pogorszenie jakości jego funkcjonowania.
W jakim stopniu realizowane projekty naukowe powinny odpowiadać na bieżące potrzeby gospodarki, aktualne kwestie społeczne?
Stawiając tezę, że nauka ma być niezależna od polityki, nie sugeruję, że badania powinny być całkowicie oderwane od bieżących potrzeb społecznych czy gospodarczych. Wręcz przeciwnie. Ostatecznym celem nauki powinno być poprawianie szeroko rozumianego dobrostanu ludzi. W ostatnich latach mieliśmy tego znakomite przykłady. Gdy zaczęła się pandemia, niemal natychmiast podjęto interdyscyplinarne i zakrojone na szeroką skalę badania nastawione na efektywne radzenie sobie z jej skutkami. Jednym z wymiernych efektów było opracowanie, w rekordowym tempie, szczepionek przeciw COVID-19. Narodowe Centrum Nauki ogłosiło specjalny konkurs na finansowanie projektów, których celem było prowadzenie badań nad COVID-19. Pamiętajmy jednak o tym, że wiele badań naukowych ma charakter badań podstawowych, których bezpośrednim celem nie jest zaproponowanie szybkich i konkretnych aplikacji. Często potrzeba czasu, nawet wielu lat, by wyniki badań podstawowych zaczęły przynosić owoce w postaci praktycznych zastosowań. Nierzadko nowoczesne rozwiązania technologiczne, które przydają się w codziennym funkcjonowaniu ludzi, bazują na odkryciach, których dokonano w fizyce, chemii lub innych dyscyplinach nauki dwie lub trzy dekady wcześniej.
Na ile nauka powinna być albo może być wolna od takiego obowiązku?
Prowadzenie badań naukowych w taki sposób, by ich treść i zakres odpowiadały na bieżące potrzeby społeczne powinno być wolnym wyborem, a nie obowiązkiem. Myślę, że w tym zakresie mamy w nauce do czynienia ze swego rodzaju samoregulacją. Weźmy jako przykład psychologię ekonomiczną, którą ja sam się zajmuję. Wyniki badań z tego obszaru mogą być stosunkowo łatwo zaaplikowane do budowania interwencji stymulujących oszczędzanie lub redukujących prawdopodobieństwo wpadnięcia w pułapkę zadłużenia. Celem wielu badań tego typu jest właśnie reagowanie na różne zjawiska społeczne, których jesteśmy świadkami. Ale psychologowie prowadzą też badania na poziomie podstawowym, zgłębiając tajemnice świadomości, analizując strukturę emocji, szukając powiązań między procesami neuronalnymi a zachowaniem itd. Wszystkie te badania – zarówno aplikacyjne, jak i podstawowe – są bardzo wartościowe i potrzebne, ale to sami naukowcy powinni decydować o tym, który kierunek w swej pracy obiorą.
Czy państwo powinno wskazywać obszary nauki, które będą dotowane, dofinansowywane? Jak ten model kształtować?
Państwa określają kierunki badań, które mają szczególnie dużą wagę w sensie strategicznym i na finansowaniu tych konkretnych kierunków w sposób nadzwyczajny się koncentrują. Chodzi tu np. o badania dotyczące zwalczania chorób cywilizacyjnych czy rozwijania zaawansowanych technologii informacyjnych. Ważne jednak, by także w tym zakresie zachować odpowiednią równowagę. Dobrym przykładem jest sposób, w jaki zorganizowano finansowanie nauki w ramach Unii Europejskiej. Z jednej strony mamy program Horizon Europe, który finansuje projekty odpowiadające na wybrane wyzwania społeczne (np. zmiana klimatu). Z drugiej strony, naukowcy mogą się ubiegać o środki w European Research Council (ERC), którego misją jest finansowanie oryginalnych badań podstawowych. Państwo powinno w sposób szczególny wspierać te badania, które rozpoznaje jako ważne w kontekście aktualnych wyzwań cywilizacyjnych, ale także rozwijać finansowanie nauki, która jest w sposób autorski kreowana przez samych badaczy.
Co rozumieć przez stwierdzenie, że agencje finansujące badania i projekty badawczo-rozwojowe powinny być niezależne od wpływu polityki? Czy jest to w ogóle możliwe, przecież trzeba prowadzić również projekty strategiczne dla kraju.
Dotychczas rozmawialiśmy o wzajemnych relacjach między polityką a procesem naukowym. Osobną kwestią jest to, jak zorganizowany jest system finansowania badań. Wydaje się, że modelowym rozwiązaniem jest dobra współpraca między agencjami finansującymi badania a przedstawicielami ministerstwa odpowiadającego za politykę naukową. Struktura lub tematyka niektórych konkursów grantowych, np. w zakresie projektów strategicznych dla kraju, może być właśnie skutkiem takiej współpracy. Jednak, gdy mówimy o finansowaniu nauki, to pojawia się też kwestia procesu oceniania wniosków grantowych. Tutaj powinna mieć miejsce całkowita niezależność od jakichkolwiek wpływów politycznych. Tego rodzaju decyzje powinny zawsze pozostawać w rękach zespołów eksperckich.
Co mogą zrobić naukowcy i instytucje naukowe, by zmniejszać wpływ pseudonauki, szkodliwych teorii spiskowych, które zyskują coraz więcej zwolenników?
Jest paradoksem, że w czasach, gdy nauka rozwija się w wyjątkowo szybkim tempie, wciąż popularność zyskują pseudonaukowe teorie spiskowe, oferujące proste, ale dalekie od prawdy wyjaśnienia. To oznacza, że przed naukowcami pojawiają się nowe wyzwania, związane z edukowaniem, a nie tylko prowadzeniem badań. Powinniśmy być przygotowani do tego, aby w zrozumiały sposób wyjaśniać, jak dużą wagę mają odkrycia naukowe, które są skutkiem badań prowadzonych z wykorzystaniem trafnych i rzetelnych metod. Ważna jest dobra współpraca naukowców z dziennikarzami oraz obecność tych pierwszych w mediach społecznościowych, z których tak chętnie korzystają młodzi ludzie. Walka z teoriami spiskowymi jest trudna, ponieważ ich atrakcyjność wzrasta w warunkach niepewności, a dzisiejszy świat staje się coraz mniej przewidywalny. Ale nie możemy i nie powinniśmy się poddawać.
Czy samo państwo też może podjąć jakieś działania w tym obszarze?
Oczywiście, że tak. Państwo powinno odgrywać znaczącą rolę w popularyzowaniu nauki. Politycy mają duży wpływ na kształt systemu edukacji, a to oznacza, że mogą zrobić naprawdę dużo, by budować zaufanie do wartości nauki. W grę mogą tu wchodzić takie działania, jak finansowanie ze środków publicznych tekstów popularnonaukowych oraz programów edukacyjnych. Dobrym przykładem jest Centrum Nauki Kopernik, ale to stanowczo za mało.
Jak zwiększyć zaufanie społeczeństwa do nauki?
Zaufanie ludzi do nauki rośnie wtedy, gdy jest ona dla nich bardziej zrozumiała. To specyficzny przejaw ogólniejszego efektu, polegającego na tym, że nie jesteśmy w stanie ufać temu, co słabo znamy i czego nie rozumiemy. Możemy tu raz jeszcze przywołać przykład szczepionek. Przeciętny człowiek wie, że szczepionki zmniejszają ryzyko zachorowania, ale bardzo słabo orientuje się w tym, jak wygląda proces ich tworzenia i testowania. Edukacja w tym zakresie powinna się zaczynać jak najwcześniej; już na poziomie szkoły podstawowej. Sam kilkakrotnie miałem okazję spotykać się z młodzieżą w wieku 12-15 lat, opowiadając o tym, na czym polega praca naukowa i dlaczego tak ważne jest wspieranie pracy naukowców. Moje doświadczenia były bardzo pozytywne – dzieciaki nie miały żadnych problemów ze zrozumieniem tego, co chciałem im przekazać. Wręcz zasypywały mnie pytaniami.
Przekonywanie, że nauka służy postępowi cywilizacyjnemu i budowaniu dobrostanu społeczeństwa to ważne zadanie, ale dla kogo - naukowców, instytucji nauki i szkolnictwa wyższego, instytucji finansujących naukę?
To ważne zadanie dla każdego z tych podmiotów. Tylko dobra współpraca naukowców z różnymi instytucjami może przynieść spodziewane korzyści w tym zakresie. Ale trzeba pamiętać o tym, że po obu stronach niezbędna jest otwartość. Instytucje powinny ufać naukowcom, że ci są w stanie samodzielnie zarządzać swoją pracą i tak projektować badania, aby przynosiły one jak najlepsze owoce. Eksperymenty nad determinantami zaufania wskazują na to, że bardziej ufamy wtedy, gdy sami jesteśmy obdarzani zaufaniem. Zatem jeśli instytucje będą ufały badaczom, to efekt zadziała też w drugą stronę.